Od nas samych zależy, w co klikamy.
Zrobiłam ostatnio analizę zawartości dwóch znanych portali internetowych. Na głównej stronie w wiadomościach najwięcej było informacji o oszustwach finansowych, wojnie, przemocy i katastrofach. Ktoś powie – nie czytaj, oglądaj zdjęcia. No tak, tylko, że one opierają się na tych samych mechanizmach. Ostania zaś galeria, którą widziałam wprawiła mnie w zdumienie. Dziennikarze owych portali spekulują, że jedna z księżniczek prawdopodobnie spodziewa się dziecka. Temat opatrzono kilkudziesięcioma zdjęciami, rzekomo naprowadzających nas i fotoreportera na trop… ciąży. Kilka pierwszych fotografii – to jedno i to samo ujęcie, tylko różnie wykadrowane. To jeszcze nic, najlepsze jest zdjęcie samej twarzy owej księżniczki – tak, jakby po wielkości źrenic, czy nosie można było wyczytać, że owa pani spodziewa się dziecka.
Rodzi się pytanie – jaki jest cel takiego portalu, w którym tematy śmierci, przestępstw, seksu i plotek, są najważniejsze. Bombardowanie odbiorcy, zwłaszcza młodego, bo przecież głównie tacy korzystają z Internetu, zaśmieca umysł i prowadzi do spaczonego odbioru rzeczywistości. A przecież w naszym życiu więcej jest dobra niż zła, prawdy niż kłamstwa. Tylko jakoś nie jest to atrakcyjne medialnie.
Osobiście, od dawna drażnią mnie te największe, a niekoniecznie przy tym, najlepsze portale. Znalazłam więc inny sposób na swoje „bycie w Internecie”. Czytam depesze informacyjne i portale katolickie. Nie ma głupich tytułów, ani tym bardziej komentarzy. Samo sedno. I więcej wiadomości ogólnospołecznych, niż katastroficznych. A do zastanowienia się nad tym, czym karmią nas media i jakimi jesteśmy odbiorcami skłania niedziela – 16 września, obchodzona, jako Dzień Środków Społecznego Przekazu. My, dziennikarze „Gościa Niedzielnego”, będziemy wtedy na swoich trzydniowych rekolekcjach, po to, by przed Panem przemodlić swoją pracę i trzymać obrany kurs. Boży kierunek.