W Roku Wiary będą nam towarzyszyć ludzie, którzy swoim życiem dali jej najpiękniejszy przykład.
Wpierwszym rzędzie będą to święci i błogosławieni pochodzący z naszej diecezji. Ich pojawienie się było związane z ponadtysiącletnią historią chrześcijaństwa na terenach obecnej diecezji tarnowskiej. Trzeba zacząć od Tropia, gdzie znajduje się najstarszy kościół, fundowany przez Kazimierza Odnowiciela około 1045 roku. Tu przebywał pierwszy polski święty – Andrzej Świerad.
Światło z południa
Maurus, autor „Żywota św. Świerada”, zanotował, że przybył on do Nitry „de terra Poloniensium”. – To ciekawe określenie nie oznaczało w XI wieku „z Polski”, lecz z kraju świeżo zdobytego przez Polan Wielkopolskich. Skąd Świerad się tu wziął? Istnieje tradycja rodu Gierałtów (zamieszkujących wtedy Lusławice k. Zakliczyna, a także Tropsztyn), że Świerad pochodził z ich rodziny. Czy byli chrześcijanami? Świerad, jako asceta, pustelnik, nie mógł być neofitą, lecz musiał wywodzić się ze środowiska ugruntowanego w wierze chrześcijańskiej. Skąd wiara mogła być szerzona? Na pewno nie z Krakowa, bo Kraków miał biskupa dopiero w 1000 roku, a Świerad urodził się wcześniej i musiał być już uformowany jako chrześcijanin. Ani nie z Czech.
Trzeba skierować się na południe, do Nitry, która była chrześcijańska już w 828 roku – wtedy poświęcono tam pierwszy kościół – mówi ks. Jan Pietrzak, były proboszcz w Tropiu. Nitra była zaczątkiem chrześcijaństwa w Państwie Wielkomorawskim. W 875 roku zaczęła się wielka ekspansja tego państwa. W grodziskach w Naszacowicach, Zawadzie Lanckorońskiej znaleziono wiele artefaktów wskazujących na kontakty z Wielkomorawianami. W 880 roku papież Jan VIII mianował na prośbę księcia Świętopełka biskupa misyjnego Wichinga, podległego św. abp. Metodemu, mającego się zająć ewangelizacją zdobytych przez Państwo Wielkomorawskie ziem nad Dunajcem. Spełniło się wtedy prorocze upomnienie skierowane przez św. Metodego do księcia Wiślan, by przestał urągać chrześcijanom i ich krzywdzić, lecz przyjął chrzest u siebie, a nie w ziemi obcej.
Iroszkoci
Ziemia Wiślan została zdobyta, ale jakim chrześcijanom ów miejscowy książę urągał? Nie tym, którzy mieszkali poza granicami jego ziem. Musieli więc już mieszkać na ziemi Wiślan, jeszcze przed misją Metodego. Książe wielkomorawski Rościsław około 850 roku wypędził ze swojej ziemi wszystkich duchownych bawarskich. – Wśród nich było wielu mnichów iroszkockich, wędrownych pustelników. Prawdopodobnie właśnie oni pojawili się na ziemi naddunajeckiej i pozostawili po sobie ślady nazewnicze i kultowe, m.in. Górę św. Justa (Jodoka), pustelnię św. Urbana w Iwkowej – Iroszkoci szerzyli kult św. Justa i św. Urbana – dalej nazwę Siemiechów (istnieje tradycja, że pochodzi ona od siedmiu mnichów) i samo Tropie, które jest spolonizowaną nazwą grecką oznaczającą „zawrót, zakręt”. Do dziś mówi się o zamku w Tropsztynie „na zawrociu Dunajca”, tak samo też o kościele św. Świerada – dodaje ks. Pietrzak. Iroszkoci lubowali się w grece i prawdopodobnie dzięki nim istnieje obecna nazwa Tropie (kiedyś Trope). Jest to jeden ze śladów iroszkockich. Inny to sposób, w jaki Świerad starał się modlić całą noc. Siedział w wydrążonym dębie, gdzie umieścił drewniane kolce, a nad głową zawiesił kamienie. Być może wzorował się na św. Patryku, który wchodził do wody, żeby nie zasnąć, i całą noc spędzić na modlitwie. Trzeci znak to rzut kościoła w Tropiu. Jest bardzo podobny do świątyni w Karnburgu, zbudowanej w typie iroszkockich kościołów. Czwarty to tytuł pustelników irlandzkich „pielgrzym”, który nosił również św. Świerad, sprowadzony zresztą przez króla Stefana węgierskiego do pracy misyjnej. W 1966 roku kościół w Tropiu był stacją obchodów Milenium Chrztu Polski. Słowo przy pustelni św. Świerada wygłosił abp Karol Wojtyła. – Na to miejsce nie można tylko przyjść, tu trzeba przypielgrzymować i uklęknąć. Tu bowiem jest jeden z korzeni, z którego wyrosło tysiącletnie drzewo chrześcijaństwa na naszej ziemi – powiedział.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się