Rozmowa z Magdaleną Dobosz, studentką III roku PWSZ w Tarnowie, inicjatorką „Nocy świętych”.
Joanna Sadowska: Noc świętych w Tarnowie to…
Magdalena Dobosz: – Na początku miała to być adoracja dziękczynno-przebłagalna za grzechy popełniane przez ludzi w czasie Halloween. Ale gdy natrafiłam w internecie na informację o ogólnopolskiej akcji zatytułowanej „Noc świętych”, postanowiłam ten pomysł zmodyfikować i przeszczepić na tarnowski grunt. Spodobał się on znajomym z grupy młodzieżowej w parafii pw. Miłosierdzia Bożego, i tak za zgodą księdza opiekuna zaczęliśmy działać.
Najpierw wybraliście świętych.
– Tak, to św. Faustyna, bł. Karolina, bł. Edmund Bojanowski i bł. Jan Paweł II, których relikwie mamy w parafii. Stąd taki wybór. Podczas „Nocy świętych”, czyli modlitewnego czuwania, najpierw było uroczyste wprowadzenie relikwii, potem przybliżenie danej postaci, wystawienie Najświętszego Sakramentu i adoracja połączona z Litanią do Wszystkich Świętych. Czuwanie zakończyliśmy losowaniem obrazka z wizerunkiem świętego. To nie tylko pamiątka spotkania, ale i zachęta do poznania życia tej osoby. Wybieraliśmy świętych mniej znanych, z odległych czasów, jak choćby Ojców Kościoła, po to, aby odkryć ich na nowo. A dla losującego to świadomość, że ten święty będzie nad nim czuwał przez cały rok.
Skąd w ogóle pomysł na takie spotkanie?
– Głównym problemem jest coraz bardziej rozprzestrzeniający się Halloween i traktowanie tego przez ludzi jako coś fajnego, pewien sposób zabawy. A oni chyba nie wiedzą, o co w tym tak naprawdę chodzi. Że jest to święto pogańskie, a symbole, które towarzyszą zabawie, nie są zgodne z nauką Kościoła. Chcieliśmy więc zaproponować alternatywę i świętować wraz ze świętymi. Bo tak naprawdę zapomina się o tym, że uroczystość Wszystkich Świętych to właśnie święto wszystkich przebywających w niebie. A ludzie traktują to tylko jako wspomnienie zmarłych. Chcemy też dać świadectwo, że myślimy o tej świętości i do niej dążymy.