Marszałek Foch mówił, że narody tracąc pamięć tracą życie. Chyba kłamał.
Dowód? Miasto Tarnów, które nie wie, co to pamięć, a jakoś żyje. Dziś 1 marca. Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Co tu dużo mówić: pamięta, kto chce. Dobrym zwyczajem jednak jest, że tzw. czynniki (od tego są) starają się organizować obchody, zapraszać mieszkańców, przy okazji edukować młodzież. Wydaje się, że w przypadku dnia o randze święta narodowego to tzw. „jazda obowiązkowa”. Wydaje się.
Spróbujcie Państwo znaleźć jakieś wydarzenie, które zorganizował samorząd miasta Tarnowa. Mnie się nie udało, a w chwili, kiedy to piszę, jest już późne popołudnie. Coś pozytywnego robią szkoły, organizacje pozarządowe, samorządy wielu gmin, powiat tarnowski, ale miasto Tarnów nie robi nic. Na oficjalnej stronie internetowej „wisi” zagadka dotycząca tego, kto wyremontuje Burek i informacja o tym, że z Kartą Tarnowskiej Rodziny możemy się za darmo ostrzyc. Kiedy w styczniu obchodziliśmy 150. rocznicę powstania, Tarnów, którego mieszkańcy odegrali istotną rolę w tym zrywie narodowym, prawie całkiem o tym zapomniał (nota bene w tym zapominalstwie nie był sam).
Pewna obojętność na historyczne rocznice może jest wyrazem przekonania, że oglądanie się w przeszłość nie popycha nas do przodu, a przecież rozwój jest kluczem do przyszłości. Tyle że nasze „dziś” pokazuje, że miasto powoli umiera. Znikają duże zakłady pracy, znikają miejsca pracy, ludziom żyje się coraz trudniej. Może zatem warto myśleć o tym, aby ocalić to, co jest niezależne jak się wydaje od kryzysu: poczucie wspólnoty, dumę narodową, wdzięczną pamięć. Daleki jestem od upraszczania, ale to są cegły, z których buduje się pierwsze szychty wspólnego domu. Może zatem marszałek Foch miał rację?