27 i 28 kwietnia w bocheńskiej parafii pw. św. Pawła odbył się kurs pierwszej pomocy przedmedycznej. Przeprowadziło go Stowarzyszenie „Służba świętego Łazarza” z Krakowa.
Z Magdaleną Lisak, jednym z lekarzy prowadzących kurs, rozmawia Grzegorz Brożek.
Grzegorz Brożek: W kursie bierze udział 20 osób. Czemu nie dwieście?
Magdalena Lisak: Dla 200 osób możemy urządzić pogadankę. Natomiast każda z 20 osób może poćwiczyć na fantomach resuscytację krążeniowo-oddechową, używanie sprzętu do ratowania życia. To zasadnicza różnica. Realizujemy tu 16-godzinny kurs pierwszej pomocy przedmedycznej.
Czego uczycie?
– Staramy się ludzi nauczyć przede wszystkim potrzeby pomagania, a po drugie – nawyku pomagania. Jeżeli widzimy, że ktoś leży, to nie odwracamy się plecami, tylko staramy się zorientować w sytuacji i – jeżeli to potrzebne – wezwać pomoc. To może uratować życie. Jako społeczeństwo mamy taki nawyk, że nie chcemy się mieszać, cedujemy udzielanie pomocy na niezidentyfikowanych innych.
Z czego to wynika?
– Z braku umiejętności, niewiedzy, braku dobrych nawyków. Boimy się, bo nie potrafimy udzielić pomocy przedmedycznej. Boimy się, że może zaszkodzimy komuś. Tymczasem w sytuacji zagrożenia ludzkiego życia każda pomoc może uratować życie. Po pierwsze, nie wolno odwracać się plecami. Nawet, jeżeli nie umiemy podjąć czynności, boimy się, to na pewno potrafimy ocenić, czy np. leżący na ulicy jest przytomny, czy oddycha. Jeśli się czegoś dowiemy, powinniśmy natychmiast wezwać fachową pomoc.
Trudno jest stosować pierwszą pomoc?
– Obecne wytyczne są tak uproszczone, że może to wykonać każdy. Procedury są bardzo proste. Inna sprawa, że wymagają niemałego wysiłku, zwłaszcza w przypadku stosowania resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Ale pomaganie jest łatwe. To właśnie to ludziom pokazujemy. Uczymy i ćwiczymy podstawowe umiejętności.