Z naszego redakcyjnego okna przy Placu Katedralnym widać czasem dziwne rzeczy.
Stałym tarnowskim obrazkiem są grupy izraelskiej młodzieży, które odwiedzają miasto. Żydzi mieszkali tu od XV wieku. Przed II wojną światową stanowili prawie 45% mieszkańców miasta. Niemcy dokonali straszliwej eksterminacji ludności wyznania mojżeszowego mordując ją w lasach skrzyszowskich, Zbylitowskiej Górze, wielu wywożąc do Bełżca. Po ludziach do dziś zostały ślady. Są ruiny bimy, są ślady dawnej dzielnicy żydowskiej, jest tablica na rogu ul. Żydowskiej i Rynku upamiętniająca Zagładę.
A jednak ta grupa młodzieży żydowskiej za miejsce refleksji obrała sobie Plac Katedralny. Tu po wysłuchanej prelekcji, w stosunkowo przyzwoitym skupieniu słuchali także puszczanej z głośnika dość donośnie popowej trawestacji pieśni-modlitwy „Szema Jisrael”. Dlaczego modlą się przy samej tarnowskiej katedrze? Nie wiadomo. Szkoda jednak, że widać dość często, że niewiele ich zajmuje sama modlitwa, czy opowiadana historia Żydów z Tarnowa jak i losy - dokonanej rękami Niemców - zagłady. Do katedry mają dosłownie 10 metrów. Stoją tuż obok krzyża na ścianie świątyni, który był poniekąd świadkiem nawrócenia Romana Brandstaettera. Mieszkając w Tarnowie Brandstaetter nie raz przechodził tędy, patrzył na Ukrzyżowanego i pytał sam siebie, co skrupulatnie zapisał, „kim jest ten Galilejczyk?”. Był Żydem, który uwierzył w Zmartwychwstanie. Czy młodzież szuka odpowiedzi na to pytanie? Nie wygląda na to. Raczej widać - niestety - że nie są ciekawi niczego.