Zanim dzieciaki i młodzi weszli do szkół, żeby zacząć kolejny rok szkolny, modlili się o błogosławieństwo. Wszyscy?
Kościół bł. Karoliny. Już przed 8 rano do świątyni wchodzą dzieci z pobliskiej podstawówki. Idą do spowiedzi. Ławki tego największego kościoła w diecezji powoli się wypełniają. Za chwilę rozpocznie się Msza św., właśnie uroczyście zostaje wprowadzony sztandar szkoły. Chłopiec, zapewne szóstoklasista, odpowiednio oddaje sztandarem cześć Najświętszemu Sakramentowi. Polska szkoła w kościele… polscy uczniowie modlą się do Boga… jaki piękny obrazek!
Tarnowska katedra. Podjeżdżam przed 9 do naszej redakcji. Mnóstwo młodych ludzi, sukienki, garnitury, szkolny lans… Ale stojący w grupkach przyszli na Mszę św., która właśnie trwa i płynie z katedralnych głośników. Tymczasem w najlepsze trwają pogaduchy, bo przecież w wakacje tyle się wydarzyło, choć przecie to pokolenie fejsa, więc wszystko, co widzieli i gdzie byli, już dawno opublikowali.
Ci młodzi, bezrobotni, są największym wyzwaniem dla rodziców i katechetów, dla duszpasterzy w szkole i w parafii. Co zrobić, żeby weszli do kościoła, żeby poważnie – na miarę swego pryszczatego wieku – potraktowali przynależność do rodziny wierzących. Bo nie ulega wątpliwości, że przyszli na Mszę św., po cóż staliby do jej końca na placu? Przecież blisko rynek z wszystkimi uciechami dostępnymi małolatom. A mimo to stali wokół świątyni. To nie jest stracone pokolenie. Kto ich najmie do roboty w winnicy?