15 września odbył się w Nowym Sączu charytatywny X Festyn Rodzinny zorganizowany przez sądecką Grupę Modlitewną św. o. Pio.
Z ELŻBIETĄ DOMORADZKĄ z sądeckiej Grupy św. o Pio rozmawia Grzegorz Brożek
Grzegorz Brożek: Rozmawiamy przy okazji X Festynu Rodzinnego zorganizowanego przez sądecką grupę modlitewną św. o. Pio i inne grupy działające w diecezji. Festyn odbywa się w Nowym Sączu, a Pani jest z Tarnobrzega. Jak to możliwe?
Elżbieta Domoradzka: Mieszkam w Tarnobrzegu od wielu lat, ale pochodzę z Nowego Sącza, jestem sądeczanką. Moja przygoda z sądecką grupą św. o. Pio zaczęła się miesiąc po jego kanonizacji. Wtedy moja mama, którą odwiedzam regularnie, powiedziała mi: „Elu, idź może, są w bazylice co miesiąc nabożeństwa. Może chciałabyś pójść?”. Poszłam. Wtedy moderator - ks. Andrzej Liszka - wprowadzał do bazyliki figurę św. o. Pio. W miarę możliwości co miesiąc zaczęłam przyjeżdżać na te modlitewne spotkania.
Co się stało, że postanowiła Pani jednak pokonywać niemałą odległość i przyjeżdżać na te spotkania? Przecież nie z nadmiaru wolnego czasu?
Z ojcem Pio związana jest historia mojej rodziny. Uważam, że doznałam wielkiej łaski za wstawiennictwem św. o. Pio. Mój młodszy syn był kiedyś podejrzany o mononukleozę, miał wysoką temperaturę sięgającą 41 stopni, nic nie dało się robić, żadne leki nie pomagały w zbiciu temperatury. Mąż opiekował się synem i w nocy zaczął się modlić o wstawiennictwo o. Pio. Po jakimś czasie poczuł odurzający zapach fiołków. Rano zmierzyliśmy temperaturę. Trzydzieści sześć i sześć. Lekarz, który widział syna wieczorem i później rano, nie wiedział, co powiedzieć, że zdrowie przyszło tak szybko.
Zrobiło wrażenie?
Na mnie też. Jestem wierzącą osobą, ale dla mnie to był znak wstawiennictwa św. o. Pio. Więc kiedy dowiedział się o grupie, która się tu spotyka, chciałam w tej modlitwie uczestniczyć. Zwłaszcza, że te spotkania trwają 4-6 godzin nawet, a czas tak szybko leci, jakby rwało to 10 minut. To jest duchowe ładowanie akumulatora.
Skąd Pani udział i praca w czasie festynu?
Bóg zawsze zwraca nasza uwagę na naszych bliźnich. Ojciec Pio również. Jeżeli wiele otrzymujemy, to musimy się tym dzielić, zawsze starać się dzielić swoim czasem, tym co mamy, z innymi ludźmi. Dlatego przyjechałam z Tarnobrzega, by pomagać w czasie festynu. Poza tym to jest też czas integracji grup o. Pio z całej diecezji.