Zmarł ks. Jan Wątroba. Były proboszcz w Piwnicznej-Zdroju i miłośnik gór.
Kapłan zaginął 24 listopada w Gorcach, jego ciało zostało odnalezione przez ratowników GOPR dzień później. Ksiądz wyruszył późnym popołudniem z Turbacza na Przełęcz Knurowską. Nie dotarł do celu. Urodził się w 1939 roku. Pochodził z Łososiny Górnej. Po studiach filozoficzno-teologicznych otrzymał z rąk bp. Jerzego Ablewicza święcenia kapłańskie 29 czerwca 1963 roku. Pracował w Grybowie, Krynicy, Rożnowie, w Tarnowie-Mościcach. W latach 1978-1983 był proboszczem w Laskowej, następnie przewodził parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Piwnicznej od 1983 do 2009 roku. Pełnił też urząd dziekana dekanatu Piwniczna, był m.in. kapelanem koła PTTK im. Władysława Orkana w Piwnicznej-Zdroju. 28 lipca 2009 roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Miasta Piwniczna-Zdrój. - Jesteśmy bardzo zaskoczeni śmiercią ks. prałata Jana, który, jak napisano w akcie nadania honorowego obywatelstwa, dawał piwiniczanom świadectwo, że „Bóg jest miłością, a wy wszyscy braćmi jesteście” - powiedział sekretarz gminy Piwniczna Włodzimierz Grucela.
Akt nadania honorowego obywatelstwa ks. Wątrobie
Archiwum Gminy Piwniczna
- Był osobą szalenie usłużną dla wszystkich społeczników, nie tylko z PTTK, także dla osób niepełnosprawnych i stowarzyszeń, które działały w Piwnicznej. Dzieciom fundował wycieczki, dokładał się do akcji, które organizowaliśmy. Ksiądz należał do PTTK od 1966 roku, jeszcze w Krynicy, gdzie pracował. Potem do końca był członkiem naszego oddziału. Uwielbiał chodzić po górach, bardzo często sam, ale zawsze mi mówił, że bierze wtedy ze sobą różaniec, dzięki któremu może przemodlić różne sprawy. To dodawało mu sił. Jak wracał z takiej wędrówki, to czuł się mocny, szczęśliwy. Zawsze z tym różańcem… Troszczył się o nas, Mszą św. otwierał i zamykał sezon, od śmierci naszego kolegi Jacka, który również zginął w górach, czynił to w naszej piwniczańskiej Dolinie Pamięci, która przypomina o tych, co w górach zostali. Umiał znaleźć wspólny język, dobrze nas znał, nawet po imieniu. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomógł i nigdy pomocy nie odmawiał. Na ostatniej naszej Mszy św. w Dolnie Pamięci mówił o przemijaniu, trudnej pracy goprowców, pokorze dla gór. Jestem przekonana, że to, co się stało, nie było jego winą. Rozmawiałam dziś z siostrą zakonną, która znała go przez długie lata, że ksiądz tak sam tam był, w górach. A ona odpowiedziała, że przeciwnie, że nie był sam, zawsze się modlił na różańcu i Matka Boska go przygarnęła do siebie – mówi Halina Haras, przewodnik PTTK z Piwnicznej Zdroju.
Spotkanie na Jackowej Pościeli
Archiwum Parafii Piwniczna Zdrój