Msza św. w intencji nadzwyczajnych szafarzy Komunii św.
Będąc dzisiaj na wieczornych Roratach usłyszałam intencję Mszy św.: za mężczyzn (i tu wymieniono ich imiona), którzy przynoszą do domów Pana Jezusa z prośbą o Boże błogosławieństwo dla nich. Intencję tę złożyła jedna z pań, do której co tydzień owi panowie - szafarze przynoszą Pana Jezusa.
W tym momencie przypomniały mi się pytania, które usłyszałam podczas jakiś rekolekcji, a które zapadły mi w serce: – „jak często dajemy na Mszę św.”, „kiedy ostatnio raz to uczyniliśmy”, i „czy oprócz intencji za osoby zmarłe, polecamy Panu Bogu inne, bieżące sprawy i osoby z mojej rodziny czy przyjaciół”?
Wydaje się bowiem, że o intencjach mszalnych częściej pamiętają osoby starsze, a młodsi, albo o tym zapominają, albo wyręczają się rodzicami. A jest i tak, że w ogóle nie przywiązują do tego żadnej wagi. Jeśli się mylę, to tylko się cieszyć. Ale pamiętam też słowa kolegi, pana po 40.: „dała mama, ja już nie muszę”. No właśnie, że muszę, a raczej powinienem. To mój moralny obowiązek pamiętać o zmarłych i troszczyć się o żyjących. A cóż większego i piękniejszego może być od Eucharystii? Usłyszana intencja stała się więc przyczynkiem do rachunku sumienia.
Ta Msza św. pokazała też wielkie bogactwo parafii w osobach szafarzy. Wciąż wielu z nas uczy się ich obecności na Eucharystii i przyjmowania od nich Komunii św., i pewnie będzie tak jeszcze długo. Ale są oni wielkim błogosławieństwem dla parafii, dla chorych, których odwiedzają co tydzień oraz dla swoich rodzin.