29 grudnia w Brzesku „Ziarenka Nadziei” wystąpiły z koncertem kolęd i pastorałek.
Z Andrzejem Gicalą, organistą w brzeskiej par. pw. Miłosierdzia Bożego, dyrygentem scholi „Ziarenka Nadziei” rozmawia Grzegorz Brożek
Grzegorz Brożek: Który to już Pana rok przygody z "Ziarenkami"?
Andrzej Gicala: Jestem od początku. Trzeba by policzyć, zaczęliśmy w 1998 roku, to będzie już 15 lat.
- Chce się Panu pracować z dziećmi?
- W pierwszym rzędzie powinnością organisty na parafii jest prowadzić takie zespoły parafialne, jak chór czy schola. To po pierwsze. Poza tym w parafii szukaliśmy czegoś, co mogłoby pociągnąć dzieci. Taki zespół jak „Ziarenka” sprawia, że dzieciaki się mobilizują, chcą przychodzić, ćwiczyć, być przy kościele. Wraz z nimi w tym uczestniczą ich rodzice. Integruje się parafia. Kolejna kwestia, zaleta takiej scholi to fakt, że my prowadzimy też na swój sposób formację religijną. Śpiewamy o Bożym Narodzeniu, o Dzieciątku, więc jest to też temat naszych rozmów w zespole. Na koniec dzieci dzielą się tym co zrobiły, wyćwiczyły, zrozumiały z innymi, dorosłymi.
Taka filozofia prowadzenia zespołu…
- Ksiądz prałat Mularz, który przed laty inicjował powstanie „Ziarenek” mówił obrazowo, że trzeba tę młodą, dziecięcą glebę „zaorać” i posiać na niej coś dobrego. Nie można odpuścić duszpasterstwa dzieci i liczyć, że potem sobie same poradzą. Trzeba zaoferować już teraz coś wartościowego. My mamy w zespole dzieci w wieku od 6 do 13 lat.
Łatwo pracuje się z dziećmi?
- Trzeba mieć bez wątpienia cierpliwość. Z doświadczenia wiem jednak, że nawet jeśli na próbach coś nie wychodzi, to dzieci bardzo mobilizują się na występy. Trzeba zrobić swoje i czekać na efekt. My nie tylko kształcimy dzieci muzycznie, ile raczej wychowujemy przez muzykę. Uczą się systematyczności, obowiązkowości, odpowiedzialności. To jednak daje im radość. Dla nich to jest frajda.