Calineczka w stajence

Od lat integracyjne spotkania organizuje nauczycielka, Barbara Duran.

Pomimo bardzo trudnych warunków na drogach na spotkanie dotarli goście m.in. z Biecza, Szerzyn, Gromnika, Olszyn, Rzuchowej i Rzepiennika. Głównym elementem spotkania był spektakl jasełek, zaprezentowany przez dzieci niepełnosprawne, a także ich sprawnych rówieśników i wychowanków domów dziecka. Wejście na salkę gimnastyczną robiło wielkie wrażenie, ponieważ wspaniałe dekoracje, zarówno stajenka, jak i inne elementy zdobnicze wprowadzały w świąteczny klimat. Wielkie wrażenie robiły również stroje, kostiumy małych aktorów, które zostały wypożyczone z Zakliczyna. - Dzieci, przebrane za postacie z różnych bajek ( Jaś i Małgosia, Czerwony Kapturek, Calineczka, Kopciuszek itd.) składały życzenia małemu  Jezusowi i ofiarowały Mu swoje dary. Te słowne deklaracje przeplatane były pięknymi kolędami. Gorące oklaski i łzy w oczach wielu widzów, były dowodem na to, że ta inscenizacja bardzo się wszystkim podobała – opowiada Jan Dusza, uczestnik spotkania, radny gminy Tuchów.

Po przedstawieniu dzieci otrzymały świąteczne upominki i zasiadły ze swoimi opiekunami do bogato zastawionych stołów. Później odbyła się wspólna zabawa w karnawałowych rytmach. Po raz pierwszy na taką imprezę przybyła mała Ania z rodziną. - Na początku była wystraszona i trochę nieufna wobec otaczającego ją gwaru i kosmicznego zamieszania, ale stopniowo jej stan emocjonalny ulegał zmianie i pod koniec spotkania była już pogodnie uśmiechnięta – dodaje Jan Dusza. Integracyjne spotkanie w Lubaszowej trwało ponad 4 godziny.

Calineczka w stajence   arch. Organizatora

26 stycznia mali aktorzy wzięli udział w Koncercie dla „Nadziei” w Domu Kultury w Tuchowie. Tu również reakcja widowni była entuzjastyczna. - Nie byłoby tego wydarzenia bez niezrównanej organizatorki tych spotkań Barbary Duran, która wraz z mężem i córką od wielu lat poświęca swój czas dzieciom z różnymi dysfunkcjami – zauważa Jan Dusza. W pracę na rzecz dzieci angażuje się też wielu wolontariuszy, sponsorów i sympatyków. – Chcemy dla tych dzieci robić jak najwięcej się da. Być może, jeśli się uda, podczas wakacji chciałabym wyjechać z nimi nad morze – mówi Barbara Duran.

 

« 1 »