Mamy wreszcie u siebie drugą Irlandię. I niezły meksyk.
- Chodzą te babcie pobożne i rozdają pod kościołami takie niby modlitewniki i informacje wydrukowane na kartkach. Zróbcie coś z tym, przecież mieszają ludziom w głowach - apeluje jeden z sędziwych naszych Czytelników, który pofatygował się i przyniósł nam do redakcji jeden z rozdawanych druczków. Zawiera wypisy z „objawień” Marii Bożego Miłosierdzia z Irlandii. A także wynikające z nich instrukcje, co zrobić, by dobrze przygotować się do powtórnego przyjścia Jezusa na świat (m.in. gromadzić konserwy, suszoną żywność i wodę mineralną). Znakiem bestii jest w tych „proroctwach” czip, wszczepiany w ciało ludzi, którzy nie poproszą o Boże Miłosierdzie. Obecny papież Franciszek, nazywany jest zapowiedzianym w Apokalipsie św. Jana „fałszywym prorokiem”. Wszystko to, co Maria „przepowiada”, ma zostać potwierdzone przez znaki, które mają się wydarzyć, jak piszą autorzy ulotek, w miejscach objawień uznanych przez Kościół. Jednym ciągiem obok np. Lourdes i La Salette wymieniają np. Garabandal, z którego objawiania nie są uznane i raczej nie mają na to szans.
Kościół już wypowiedział się o tych rzekomych objawieniach i ich autorce. Arcybiskup Dublina Diarmuid Martin jednoznacznie stwierdził, że rzekome objawienia i wizje nie mają aprobaty kościelnej i wiele z nich stoi w sprzeczności z teologią katolicką. Zatem rzekome objawienia są fałszywe. I to właściwie kończy sprawę. Poszukiwanie środków zbawienia powinniśmy zaczynać od siebie, własnej duszy, sięgając po sakramenty, a nie przez wyciąganie dłoni pod kościołami po sekciarskie broszury.