Kostarykanka, cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem Jana Pawła II, opowiadała o łasce, jaką otrzymała od Jezusa, i o swojej wierze.
Spotkanie w mieleckim Wieczerniku, jak nazywana jest świątynia pw. Ducha Świętego, z racji tego, że jest szczególnym miejscem działania Trzeciej Osoby, wypełniła się po brzegi. Na Eucharystię przybyło do niej ponad 2 tys. wiernych.
W czasie Mszy św. homilię wygłosił o. Franciszek Filar, werbista, który w Polsce opiekuje się rodziną Diaz. – Każdy człowiek, jego świadectwo wiary, powinno nas zbliżać do Pana Boga. Po każdym spotkaniu winniśmy być silniejsi – mówił kaznodzieja. – Pracowałem 8 lat w Panamie, teraz od 4 jestem w Kostaryce, ale nigdy nie miałem okazji przemawiać do tak wielkiej rzeszy ludzi – dodał.
Po Mszy św. Floribeth Mora Diaz dzieliła się swoim Ponad 2 tys. wiernych wysłuchało świadectwa Floribeth Mory Diaz Grzegorz Brożek /GN doświadczeniem Bożej miłości, łaski, którą otrzymała za wstawiennictwem Jana Pawła II. Opowiadała o swojej chorobie, o diagnozie, o modlitwie o uzdrowienie, o Janie Pawle II, który w dniu beatyfikacji wyciągnął do niej swoje dłonie. Lekarze z tętniakiem odesłali Floribeth do domu dając jej miesiąc życia. Po uzdrowieniu przeszła kilkakrotnie specjalistyczne badania. Tętniak po prostu znikł. Lekarze uznali, że to cud. Komisja watykańska wybrała jej przypadek do procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II.
– Mam potrzebę dzielenia się. Trzeba być wdzięcznym Bogu i śpiewać, opowiadać o Jego wielkości. To jest obowiązek. Żeby kamienie nie musiały krzyczeć, to my to mamy robić, ludzie, którzy doświadczyli miłości i miłosierdzia Bożego – mówi Floribeth.
Na zakończenie spotkania wszyscy wierni mogli ucałować relikwie św. Jana Pawła II.