Mała wieś „daleko od szosy”, parafia malutka, raptem 600 dusz. Nic tylko usiąść i płakać? Może gdzie indziej, ale akurat nie tutaj.
WZiempniowie nad Wisłą odbył się 20 lipca, w dzień odpustu parafialnego, rodzinny festyn. – To jest forma podziękowania dla tych, którzy kiedyś budowali świątynię, i dla tych, którzy dziś troszczą się o kościół materialny i duchowy, czyli tę naszą małą parafię – mówi ks. Józef Pachut, proboszcz. Parafialna świątynia stanęła tu w 1969 roku. – Wcześniej w jeden dzień ludzie wybudowali malutką kaplicę, 5 na 6 metrów. Z tego się zrobił problem dla komunistów, więc wytargowaliśmy i dostaliśmy zgodę na budowę kościoła, tyle że o połowę mniejszego niż dzisiejszy. Drugą połowę ludzie sami dobudowali – opowiada Jan Kusek. Nie brakło im wtedy determinacji, pomysłowości i wiary. Zupełnie jak dzisiaj. Od paru lat mnóstwo się tu dzieje. Wszystkie dzieci jeżdżą na zimowiska, parafianie na pielgrzymki, gimnazjaliści na rekolekcje. Ręce budowlańców w minionych 4 latach nie tknęły jeszcze tylko dachu na świątyni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.