Wiadukt zamknięty, paraliż rozpoczęty.
Zapowiadany od dawna remont wiaduktu na ul. Czerwonych Klonów w Tarnowie – Mościcach stał się rzeczywistością.
Według komunikatów zakaz ruchu pod wiaduktem miał obowiązywać od 6 października. Jego zamknięcie spowodowało również wytyczenie nowej trasy dla autobusów i przystanków. Mieszkańcy Mościc, dostosowując się do komunikatów, 6 października po 6 rano, jak przykładni obywatele, idą na nowy przystanek. Przystanek widmo, bo nic nie podjeżdża. Okazuje się, że autobusy jeżdżą starą trasa i nikt nie wie, jak długo. Idą, więc podenerwowani na stary przystanek, który wcale nie jest tak blisko i już nie mają pewności, że zdążą do pracy.
Godzina 15 ruch dalej trwa po staremu, choć pojawiają się panowie ze znakami. Zgodnie z informacjami ulica Kolejowa staje się jednokierunkową, choć nikt nie rozumie dlaczego od skrzyżowania Norwida – Czerwonych Klonów. Kilka metrów dalej jest kolejne skrzyżowanie Czerwona – Ledóchowskich. Wyznaczanie jednokierunkowego ruchu od tego miejsca umożliwiłoby mieszkańcom w miarę normalny wyjazd do głównej ulicy w kierunku centrum. Ale nie. Prościej zamknąć, kierować ich na objazd, a „oni niech się cieszą, że nie mają takiego ruchu jak w Warszawie” – cytat urzędnika.
Godziny wieczorne. Wiadukt zamknięty. Policja kieruje ruchem i wszystko idzie płynnie, bo o tej porze w zasadzie ruchu nie ma…
Wtorek po 6 rano. Zaczynają się gigantyczne korki, wszak kilkaset samochodów jedzie na Azoty. Muszą przejechać przez przejazd kolejowy, a zamkniecie szlabanu na kilka minut wiadomo co powoduje. Policji nie ma, jest za to telewizja. I jednokierunkowa ulica Kolejowa, po której wszyscy jeżdżą w dwóch kierunkach. Po 7 ruch się uspokaja, by na nowo eksplodować przed 8, gdy zaczyna się doważenie uczniów do szkół. I tak będzie co najmniej przez rok….
Nie prowadzę kroniki z prac remontowych. Mieszkam w Mościach i usiłuję, jak tysiące innych mieszkańców, odnaleźć się w tej sytuacji i zrozumieć decyzję urzędników. Na razie jakoś mi się to nie udaje.