Z ks. prof. Dariuszem Oko o tym, na czym polega zagrożenie genderyzmem, rozmawia Grzegorz Brożek.
Grzegorz Brożek: Czy gender jest problemem współczesnego człowieka, cywilizacji?
Ks. Dariusz Oko: To jest olbrzymi problem, bo ta ideologia jest można powiedzieć w prostej linii następcą marksizmu, to jest taki neomarksizm, główna teoria ateistyczna współczesnego świata.
Podobnie jak marksizm chce przewrócić świat do góry nogami, chce przeprowadzić globalną rewolucję społeczno-kulturową i seksualną. Konsekwencje tej rewolucji mogą być straszne. Dlatego zajmuję się krytyką tej teorii.
Marksizm się skompromitował. Może taki sam los czeka genderyzm? Czy trzeba się temu przeciwstawiać?
Kiedy genderyzm zostanie skompromitowany to wymyślą jakąś inną ideologię. Ostateczne źródła różnicy to jest sprawa wiary i niewiary, teizm i ateizm. To jest kwestia czy uznajemy Boga, czy nie. Dlatego mamy zasadniczo różne koncepcje życia, świata.
Trzeba się wczuć w ateistów. Jeśli odrzucają ateiści, genderowcy Boga, to mają tendencję do redukcji człowieka do biologii, do zwierzęcości, stąd biorą się różnice między nami. Jeśli odrzucam Boga, to zwykle trzeba znaleźć jakąś jego namiastkę. Może nią być idea, rzecz.
Często bogiem staje się człowiek dla samego siebie. W tej biologicznej koncepcji człowieka zmysły, żądze, seksualność nabierają olbrzymiego znaczenia. Mówi się, że człowiek jest wówczas nie tyle osobą, co wiązką żądz, że kieruje nami nie tyle rozum, ale też żądze.
Na czym polega zagrożenie?
Na tym, że styl życia determinowany przez taki biologiczny punkt widzenia, skoncentrowanie na zaspokajaniu żądz, pragnień po prostu niszczy ducha.
Później pojawia się zjawisko racjonalizacji, usprawiedliwienia. Tu wchodzi gender, ideologia, która zakłada, że jeśli dwie osoby się zgadzają, to w dziedzinie seksualności można wszystko.
Nie tak dawno pojawiła się apologia kazirodztwa wygłaszana przez genderystów. To nie jest przypadek. Twierdzą bowiem, że wszelkie zasady w dziedzinie seksualności są wynikiem kultury, czyli umowy społecznej, a zatem możemy je dowolnie zmieniać. Jak? Tak, mówią genderyści, by było nam najprzyjemniej.
Zracjonalizowane przez nich nieuporządkowanie mają ochotę genderyści narzucić całemu światu. Z pychą i pogardą dla innych. Dlatego trzeba się temu przeciwstawiać.
Jaka jest społeczna świadomość tych zagrożeń?
Niewielka. Żyjemy w epoce telekracji. Dziś urzędem nauczycielskim współczesnego świata jest telewizja. Ludzie oglądają ją 3 czy 5 godzin dziennie. W dużym stopniu są kształtowani przez telewizję.
Spełniają się przepowiednie wielkiego filozofa Poppera, że jeżeli telewizji się nie okiełzna, to będzie ona rządzić światem. Tak się dzieje.
Główne media są zaś fanatykami genderyzmu. Pokazuje się go od pozytywnej strony.
Media dziś tak mówią o genderyzmie, jak „Trybuna Ludu” mówiła o komunizmie. Stąd potrzeba pracy u podstaw. Trzeba mówić o tym ludziom, przestrzegać. Moi poprzednicy, księża krytykowali marksizm. Ja krytykuję genderyzm.