Agnieszka i Bartek Juszczykowie marzyli o dziecku od początku swojego ślubu. Czekali na nie aż 9 lat.
Urodzi się już wkrótce - cieszą się oboje. Wzięli ślub w 2005 roku. Miesiąc po zaczęli wspólnie modlić się za swoje przyszłe dzieci. Po około 2 latach uświadomili sobie, że jest problem, bo dziecko powinno się już pojawić w ich życiu. Tymczasem go nie było.
- Nie od razu myśleliśmy, jak poważny to problem. Nasza droga była jednak trochę niestandardowa. W pierwszym etapie owszem, „chodziliśmy po lekarzach”, ale później, kiedy zaczęłam szukać zmiany w moim życiu zawodowym, spotkałam się z naprotechnologią i zaczęłam się nią coraz bardziej interesować. Rozeznaliśmy, że to jest droga i mojej ścieżki zawodowej, i możliwość zaradzenia niepłodności - opowiada Agnieszka.
Najpierw przeszli etap obserwacji, który trwał pół roku. Potem wizyty u lekarza naprotechnologa i siedmioletni w sumie okres diagnozowania, leczenia i oczekiwania…
- Doszliśmy jednak do momentu, kiedy wydawało się, że wszystko od strony medycznej zostało zrobione, a dziecka dalej nie było - mówi Bartek. Jak podkreślają, Pan Bóg prowadził ich różnymi drogami. Zaczęli jeździć na spotkania duszpasterstwa niepłodnych małżeństw, które działa w Krakowie u nazaretanek. Były dni skupienia, rekolekcje.
- Należymy też do Domowego Kościoła i diakonii życia. Nasz adwent był też czasem kłótni z Panem Bogiem, układania sobie wszystkiego przed Najświętszym Sakramentem, czasem godzenia się z naszą sytuacją, że biologicznymi rodzicami nigdy nie będziemy, czasem rozeznawania, czy naszą drogą nie jest adopcja. Podczas jednej z adoracji poczułam jakąś pewność, że jednak będziemy mieć swoje dziecko - wspomina Agnieszka.
Kilka miesięcy temu poczęli dziecko. - Jesteśmy rodzicami i nikt nam tego nie odbierze. To bardzo radosna, podnosząca myśl. Zrobiliśmy test ciążowy dwa razy. Potem była radość, wdzięczność Panu Bogu, że dał nam tyle czekać. To też było umocnienie naszego małżeństwa. Pan Bóg jest wierny swojemu słowu, my mamy problem z cierpliwością, z zawierzeniem się Jemu - mówi Agnieszka.
- Rodzimy w styczniu. Dalej czekamy, ale zupełnie inaczej, bo teraz pojawiają się pytania o zdrowie dziecka, jego rozwój - cieszy się Bartek. Dla siebie i dziecka musieli wiele zmienić. A dyscyplina w obserwacji, przyjmowaniu leków, w zmienianiu nawyków, także żywieniowych była konieczna. - Wyszło nam to jednak na plus - śmieje się Bartek. W ciągu dziewięciu lat nigdy nie przeżyli totalnego załamania. - Zawierzyliśmy siebie Bogu - podkreślają oboje.