Matka Boska cudownie dała znać o swej opiece. 100 lat temu.
W grudniu 1914 roku rozpoczęła się na linii Łapanów - Limanowa wielka operacja militarna. Wojska austrowęgierskie chciały zatrzymać w Beskidzie Wyspowym rosyjski „walec parowy”, który parł na Kraków, Śląsk, aż do Wiednia.
W operacji łapanowsko-limanowskiej walczyło ponad 200 tysięcy żołnierzy, zginęło 11 tysięcy, a ich mogiły zostały rozsiane po 400 cmentarzach wojennych na terenie Małopolski.
Do dziejów I wojny przeszła bitwa pod Limanową, w której wielkim męstwem odznaczyli się Węgrzy pod dowództwem Othmara Muhra. Huzarzy zdobyli jedno ze wzgórz nad Limanową, a przez Rosjan zostali nazwani „czerwonymi diabłami” ze względu na waleczność, brawurę, odwagę i… czerwone spodnie.
Othmar Muhr zginął w czasie odbijania wzgórza Jabłoniec. Operacja łapanowsko-limanowska należała jednak do udanych. Sława bitwy pod Limanową rozeszła się po całym cesarstwie. Dowódcy wojsk otrzymali przydomki „von Limanowa”, nazwa miasta stała się także nazwą istniejącego do dziś placu w Budapeszcie, a Jarosław Haszek pozostawił literacki ślad o limanowskiej bitwie w słynnych opowieściach o wojaku Szwejku.
Z okazji 100. rocznicy bitwy limanowskiej odbyły się w Limanowej jubileuszowe uroczystości. 100-lecie bitwy na Jabłońcu świętowano hucznie w Limanowej. - Wspominamy smutne wydarzenia, ponieważ zginęło tylu ludzi, ale i radosne, gdyż bitwa była jednym z kroków do odzyskania niepodległości przez Polskę, ponieważ tutaj, na terenie Ziemi Limanowskiej tworzyły się polskie Legiony i tu toczyły pierwsze boje - mówił burmistrz Limanowej Władysław Bieda.