Siódmy dzień pielgrzymowania, w tym roku wypadł w niedzielę, więc miał charakter świąteczny, ale niestety nie był wypoczynkowy.
- Widać już Jasną Górę. Przynajmniej oczami wyobraźni, ale jesteśmy dziś w stanie, jako cała pielgrzymka, się jej uchwycić, bo kierownictwo jedzie dziś na Jasną Górę omówić szczegóły naszego wtorkowego wejścia – mówi ks. Zbigniew Szostak, dyrektor pielgrzymki.
Pielgrzymi idą wytrwale. Brat Grzegorz Więch, porządkowy z grupy 13, podąża do czarnej Madonny po raz 33. - Pierwszy raz wiele lat temu, byłem na rzeszowskiej. Chciałem wiedzieć czy dojdę. Teraz prowadzę na tarnowskiej pielgrzymce trzecie pokolenie. Ja idę po raz 33. Syn idzie po raz 25, a wnuczka drugi raz idzie – opowiada.
Wytrwale idzie, jak co roku, ks. Antoni Augustyn, proboszcz z Łęgu Zamościa. – Nie jest źle, a nawet powiem więcej, jest dobrze, zwłaszcza, jak wezmę pod uwagę własną metrykę – uśmiecha się jak zawsze. Wszyscy pielgrzymi podkreślają, że wyjątkowo dopisuje im pogoda.
Część B pielgrzymi miała do pokonania średnio 22 kilometry z Sadowia i Sokolnik Trześniowa. Część A wędrowała z Pradeł do Niegowej i miała do przejścia 24 kilometry.