Na rynku księgarskim pojawiła się nowa pozycja o naprotechnologii. Napisał ją tarnowski kapłan ks. dr Paweł Marzec.
– Naprotechnologia odpowiada na etyczne i moralne wezwania nauki Kościoła. Jest metodą naukową, medyczną, ale i katolicką. To znaczy zgodną z nauką katolicką i do przyjęcia, zaakceptowania przez wszystkich – mówi ks. dr Paweł Marzec.
W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Żabnie odbyła się promocja jego książki poświęconej naprotechnologii.
Jest to metoda leczenia niepłodności w przeciwieństwie do sztucznego zapłodnienia, czyli metody in vitro, która problem niepłodności omija.
Naprotechnologia szanuje m.in. godność dziecka, które nie jest traktowane jak rzecz lecz jako osoba.
– Nie ma czegoś takiego, jak prawo do posiadania dziecka. Dziecka nie można mieć tak, jak się ma rzeczy. Pan Bóg „wypożyczył” rodzicom dziecko, aby je wychowali, wykształcił i wypuścili w świat. Rodzice nie są panami swojego dziecka. Samo pragnienie dziecka nie przyznaje rodzicom prawa do jego posiadania – podkreśla kapłan.
Naprotechnologia mówi „tak” dla małżeństwa i aktu małżeńskiego. – Akt oddania siebie z wyłączeniem płodności nie jest w pełni miłością. Z drugiej strony prokreacja bez pełnego oddania siebie, nie jest w pełni rodzicielstwem – wyjaśniał naukowiec.
Omawiana przez ks. Marca metoda mówi również „tak” zdrowiu matki i dziecka. Stosuje jedną z najważniejszych zasad etyki lekarskiej „po pierwsze – nie szkodzić”. Postępuje również zgodnie ze sztuką lekarską. – Jej zadaniem jest służyć życiu i zdrowiu człowieka – mówi ks. Marzec.
Kolejne „tak” mówi naprotechnologia leczeniu niepłodności. Metoda ta szuka przyczyny niepłodności.
– Dokładna diagnoza jest połową sukcesu, ponieważ wskazuje na słuszną terapię. W metodzie naprotechnologii małżonkowie spotykają się najpierw kilka razy z instruktorem, czyli osobą przeszkoloną w metodzie naprotechnologii, i uczą się języka płodności. Z tą wiedzą para lub kobieta udaje się do lekarza naprotechnologa, który przeprowadza dokładny wywiad i stawia diagnozę. Następuje etap leczenia przyczynowego, aby nastąpiła normalizacja stanu zdrowia, aby mogło dojść do poczęcia naturalnego – wyjaśnia kapłan.
Skuteczność metody zależy od przyczyny niepłodności. Niektóre z nich są niewyleczalne. Z badań wynika, że 60 procent par, które nie zrezygnowały z długiego cyklu leczenia, poczyna własne dziecko. Ale aż 60 procent par w ogóle rezygnuje z naprotechnologii. – Brakuje nam cierpliwości – podsumowuje ks. Marzec.
Koszt leczenia to kilka tysięcy złotych. Para płaci instruktorowi około 150 zł za wizytę. Dość drogie są wizyty lekarskie, rzędu 300 – 400 zł.
– Ostatnio sejmik województwa podkarpackiego uchwalił w budżecie pieniądze na dofinansowanie leczenia naprotechnologicznego. Więc da się to zrobić także gdzie indziej – przekonuje autor książki.
W spotkaniu wzięło udział małżeństwo, które poczęło dziecko metodą naprotechnologii.
– Nasza przygoda z tą metodą rozpoczęła się w 2012 roku. W 2014 roku pojawiło się w naszym życiu dziecko – córeczka. Nasza pierwsza wizyta u lekarza naprotechnologa trwała 3,5 godziny. Na podstawie wcześniejszych badań lekarz stwierdził, że konieczna jest odpowiednia dieta, ale trzeba zrobić badania immunologiczne w Poznaniu. Okazało się, że jestem bardzo uczulona na pokarmy. Z czasem stosowanie odpowiedniej diety zaczęło przynosić efekty. Oczywiście zażywałam przepisane leki, konieczna również była operacja. Poczęcie udało się za pierwszym razem, a zdjęcie dwumiesięcznej córeczki trafiło na okładkę książki ks. Marca – opowiada Joanna.