Ksiądz Tadeusz Machał, miejscowy proboszcz, mówi, że do historii tej kaplicy pasują trochę słowa psalmisty: „Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości”.
Historia powstawania kaplicy w przysiółku Granice w parafii moszczenickiej jest, delikatnie mówiąc, trudna. Zaczęła się 24 lipca 1998 roku, kiedy mieszkająca w USA dawna parafianka Moszczenicy Maria Ostrowska poprosiła ówczesnego proboszcza ks. prał. Czesława Muszyńskiego o zgodę na wybudowanie kaplicy w Granicach, na co ofiarowała 20 arów swojej ziemi i 30 tys. dolarów. – Na tamte czasy był to pomysł niezły – przyznaje Józef Hoberek, mieszkający w Podkocianach w rejonie Granic. Skrótami do parafialnego kościoła są z Granic 3 km. – Całe życie chodziło się do kościoła na dół. Mam czterech synów. Do kościoła i szkoły szli, jak wszyscy stąd, tymi skrótami – przez chaszcze na dół – mówi Antoni Pyzik z Granic, którego firma budowała kaplicę. Normalna droga wynosi prawie 4 km. Jeśli warunki są fatalne, z Granic do parafialnej świątyni trzeba jechać na przykład przez Turzę, w sumie 11 kilometrów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.