Jak chociażby rodzeństwo Gani i Mordechaja Śpiewaków z Lubiczka.
Rodzeństwo Gani i Mordechaja Śpiewaków ocaliła rodzina Franciszka i Bronisławy Bochenków z Lubiczka, w parafii Gręboszów nad Wisłą.
– Byli naszymi sąsiadami. Uciekli z getta w Korczynie i przyszli do nas. Ojciec bardzo bał się, bo w naszym domu często bywali Niemcy, mieliśmy bowiem duże gospodarstwo, ale przyjął Śpiewaków i ukrywał ich od lata 1943 roku do wiosny 1945 roku. Pamiętam, choć miałam wtedy 8 lat, jak zanosiłam im jedzenie i picie. Ja byłam dzieckiem, to w ogóle nie patrzyłam na to w kategoriach strachu. Ale ojciec! Bał się o nas wszystkich – opowiada pani Leokadia Dymańska, córka Bronisławy i Franciszka Bochenków.
Po wojnie Śpiewakowie opuścili Polskę i zamieszkali w Izraelu, gdzie założyli swoje rodziny. – Policzyłam, że z mojej rodziny żyje do dzisiaj 37 osób, a z rodzin Śpiewaków ponad 20. Gdyby ktoś doniósł, że ukrywamy Żydów, to by nas i ich nie było – mówi pani Leokadia.
Gania zaczęła starać się o przyznanie Bochenkom medalu i tytułu „Sprawiedliwy wśród narodów świata”. Udało się. W imieniu nieżyjących rodziców medal i tytuł odebrała pani Leokadia.
– Po wojnie utrzymywałyśmy kontakt z Ganią, która przysyłała nawet paczki. Dziś znajomość przeniosła się na nasze wnuczki – śmieje się pani Leokadia.
Inny los spotkał rodzinę Rębisiów z Połomi, wówczas Połomei, wioski niedaleko Dobrkowa za Pilznem. Rębisiowie razem z Zofią Miela, która pomagała im w gospodarstwie, ukrywali zamożne rodziny żydowskie w trzech starannie ukrytych ziemiankach, z których jedna znajdowała się w gospodarstwie Zofii Miela, a dwie były u Rębisiów.
Historycy podejrzewają, że ktoś doniósł na nich do Niemców, być może że była to nawet jedna z ukrywających się wcześniej u Rębisiów osób.
9 września 1943 roku Niemcy otoczyli gospodarstwo Rębisiów. – Mglistym rankiem około godz. 6 – opisuje Michał Maziarka – oddział żandarmerii, funkcjonariuszy gestapo i policjanci granatowi z Dębicy otoczyli gospodarstwo Rębisiów. Z domu wyprowadzono na podwórze Annę Rębiś, żonę Józefa, córki Zofię i Wiktorię oraz syna Karola.
„Szli oni rzędem, jedno za drugim. Za nimi szedł Niemiec z bronią automatyczną. Kiedy podeszli wszyscy pod okno domu, Niemiec oddał serię strzałów i cała rodzina padła nieżywa na ziemię” – pisze Michał Maziarka w Roczniku Pilzneńskim z roku 2015.
Ojca rodziny Józefa katowano w domu próbując wydobyć zeń informacje, podobnie robiono z narzeczonym córki Józefa Feliksem Gawrysiem. W końcu i ich Niemcy wyprowadzili na zewnątrz i rozstrzelali.
Z całej rodziny Rębisiów ocaleli tylko dwaj synowie. Jeden zdążył się usamodzielnić jeszcze przed wojną i opuścił Połomię. Drugi w dniu masakry był poza domem. Został w porę ostrzeżony i nie wrócił do domu.
Niemcy zastrzelili też w tym dniu 10 Żydów. A cztery dni po masakrze rozstrzelali Zofię Miela.
W lutym 2010 roku Lech Kaczyński przyznał rodzinie Rębisiów Krzyże Komandorskie Orderu Odrodzenia Polski. Uczynił to wówczas wobec 72 osób z Podkarpacia. Co najmniej 1600 Polaków z tego terenu ukrywało około 2900 Żydów. Niemcy zabili 200 Polaków za udzielanie im pomocy. Więcej w wydaniu papierowym, w nr 3 na ss. IV – V.