Za dziwaczne lub obrazoburcze pomysły tarnowskiego teatru.
Czkawką odbija się niesmak widzów po spektaklu „Kalkstein/czarne słońce” w reżyserii Julii Holewińskiej. Co prawda twórcy ostrzegają, że sztuka „to podróż bez trzymanki przez polską historię i współczesność pełną pomników i szamba, przez świat, w którym ideały toczą walkę z ciemną stroną słońca” dodając, że jest ona przeznaczona dla widzów od 18 roku życia, w dodatku w czasie spektakli jest używana lampa stroboskopowa.
Niestety, jak podają media, na przedstawienie przyszło kilku radnych miejskich z PiS (sic!), którzy „tylu przekleństw jeszcze nigdy w teatrze nie słyszeli”. Nie wiem, dlaczego podnosi się w krytyce sztuki fakt czyjejś przynależności partyjnej? Ale z teatru słychać głosy, że to z pewnością przysporzy wydarzeniu popularności, bo będzie darmową reklamą. Wiadomo - PiS to cenzura, wstecznictwo i inkwizycja... Nie zwraca się natomiast uwagi na to, że można być zwyczajnie urażonym i zniesmaczonym sztuką – „podróżą bez trzymanki, pełną pomników i szamba”. Zwłaszcza szamba.
Nie to jednak jest celem niniejszego komentarza. Otóż produkcja „Kalkstein/czarne słońce” miała kosztować 80 tysięcy złotych. To pewno niewygórowana suma, ale jednak… W każdym razie wiem, że za takie pomysły jak „Kalkstein…” płacą później przedstawienia zgoła inne, proponujące godziwą, subtelną, wyrafinowaną rozrywkę lub zaproszenie do szlachetnego namysłu nad ludzkim losem. Takim spektaklem był chociażby „Brat Albert”, który zresztą reklamowaliśmy w „Gościu Tarnowskim”.
Tylko czy propozycjami, które pozwalają widzom odetchnąć od szamba codzienności, można płacić za przenoszenie go na scenę? Choć ostatecznie można powiedzieć, że jedna zła sztuka to co najmniej kilka dobrych, które złagodzą niestrawność estetyczną. Tylko czy trzeba się pochorować, żeby wiedzieć, iż choroba jest zła? Terapia jest dobra, lecz lepsza od niej jest profilaktyka. Drogi Teatrze – prosimy o sztuki z najwyższej półki wysokiej kultury. Niech dają możliwość oczyszczenia, a nie wpadnięcia po uszy w...