Jakim trzeba być, żeby wrzucić dziecko do worka na śmieci?
We wtorek przy zabudowaniach gospodarczych Czesław Kurzeja, sołtys Popowic, znalazł dziwnie zawinięty worek, od którego czuć było dziwny zapach. Nawet nie chciał do niego zaglądać. Wyrzucił go do pobliskiego potoku. Coś mu jednak nie dawało spokoju. Wrócił tam następnego dnia. Rozciął worek. Zobaczył małą rączkę. Okazało się, że to zwłoki noworodka.
W mediach pojawia się mnóstwo pytań: jaka była przyczyna śmierci noworodka? Czy dziecko urodziło się żywe? Jaki był stan jego rozwoju? Czy dziecko w momencie porodu było zdolne do życia? Jak była przyczyna zgonu?
A ja pytam: jakim trzeba być, żeby wyrzucić ciało dziecka do czarnego worka na śmieci? Jak można potraktować tak małe niewinne dziecko, które zwykle kocha się już tylko za to, że jest?
Policja szuka matki porzuconego dziecka. Kobieta może usłyszeć zarzut dzieciobójstwa, za co grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Tyle? Za takie bestialstwo? Świat nie jest sprawiedliwy. Jestem pewna, że za coś takiego grozi o wiele więcej. Jak żyć, kiedy pozbawia się życia niewinne dziecko? Jakim trzeba być, żeby zawinąć jego ciało w worek na śmieci i porzucić?
Trudno to sobie nawet wyobrazić. Człowiek ma wyrzuty sumienia, kiedy krzyknie na swoje dziecko. Ale żeby tak? Czyżby to był skutek społecznego przyzwolenia na aborcję? W traktowaniu dzieci jak rzeczy, których my, dorośli, jesteśmy właścicielami. Kto dał sobie takie prawo? W zabijaniu niewinnych dzieci i traktowaniu ich jak śmieci świat posuwa się coraz dalej.