Prof. Wanda Półtawska, bliska przyjaciółka Jana Pawła II, otrzymała medal i tytuł Honorowego Obywatela Limanowej. To zaszczyt dla miasta.
- Sama się temu dziwię, bo nic dla Limanowej nie zrobiłam - mówiła, kiedy wręczano jej odznaczenie. Za to, jak zaznaczyła, Limanowa czy właściwie Limanowszczyzna wiele dała jej. - Ja zawdzięczam temu terenowi sposób mojego życia. A muszę powiedzieć, że mam piękne życie - dodała, zawracając uwagę na piękno gór Beskidu Wyspowego, po których wędruje od 50 lat.
- To jest teren, który się odznacza patriotyzmem, genius loci, dlatego ja preferuję ten teren i dlatego lubił tu chodzić najpierw ksiądz, potem biskup i kardynał Karol Wojtyła. Tu, na tych terenach, nabieraliśmy energii do działania i do życia i ten teren w moim pojęciu ma ten genius loci. Poza tym Beskid Wyspowy był stosunkowo mało znany, był tu spokój. Piękno i spokój - można się było porządnie modlić - wspominała prof. Półtawska.
Lubi także miejscowych ludzi za to, że są jak trzeba. - Każdy wie, że jest mężczyzną albo kobietą, bez wygłupiania się, że nie wie, kim jest. Tu są małżeństwa, które żyją normalnie i nie rozwodzą się - zauważyła. Zwróciła uwagę także na to, że i dobro jest tu praktykowane. - Mam wrażenie, że tutaj ludzie żyją uczciwiej niż w innych terenach. Tu zaznałam bardzo wiele pomocy i tutaj zdobyłam mnóstwo nowych przyjaciół - mówiła.
W uroczystości wzięła udział przyjaciółka pani profesor z czasów więzienia w Ravensbrück - Stanisława Śledziejowska-Osiczko
Beata Malec-Suwara /Foto Gość
Wielu z nich było obecnych na uroczystości, tych nowych, ale i tych z najdawniejszych lat, jak Stanisława Śledziejowska-Osiczko (numer obozowy 7712), przyjaciółka z czasów więzienia w Ravensbrück, czterokrotnie poddana tam operacjom doświadczalnym. Był także doktor Wojciech Hulok, internista i kardiolog, z rodziną, z którym W. Półtawska zna się jeszcze z czasów, kiedy uczestniczył w wymyślonych przez nią seminariach dla kleryków i studentów medycyny Klermed.
- Dlaczego przyszliście wszyscy? - pytała ze sceny W. Półtawska. - Stawiam tezę, że naród tu obecny i tu mieszkający kocha mnie, a ja ich - odpowiedziała.
Na koniec żartowała, że nawet do głowy by jej nie przyszło, żeby taką fetę robić. - Ściągnąć tylu ludzi i zmusić dzieci do śpiewania - mówiła, ale dziękowała i za to.
Miejscowi nawet nie spodziewali się, że tyle dobrego usłyszą o sobie, a - jak zauważa Grzegorz Mrożek, prezes Stowarzyszenia "Ziemia Limanowska - to lubię" - słuchają tego, co mówi. - Staramy się, żeby dzieło Jana Pawła II, na które ona tak zwraca naszą uwagę, tutaj pozostało na dłużej - dodaje.
Grażyna Nowak, nauczycielka języka polskiego, a także przewodnik, który prowadzi drużynę harcerską w Gimnazjum nr 1 w Limanowej, przy każdej nadarzającej się okazji przekazuje swojej młodzieży wartości, którymi żyje prof. Półtawska. - Dzisiejsza uroczystość dla nas, limanowian, to piękna, ale i wartościowa chwila. Powinniśmy czerpać z tego, co ona mówi, jak najwięcej. U niej nie ma owijania w bawełnę, mówi konkretnie, krótko i rzeczowo. Można w tym odnaleźć odpowiedzi na ważne pytania o to, co jest najważniejsze, jaki mam być, co mam ze sobą zrobić, jak to moje życie ma wyglądać - mówi.
Uroczystość wręczenia medalu i nadania tytułu Honorowego Obywatela Miasta Limanowa prof. Półtawskiej poprzedziła Msza św. pod przewodnictwem biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża w bazylice Matki Bożej Bolesnej.
- Cieszę się, że mogłem celebrować Eucharystię w moim sanktuarium, w moim mieście, ale także przede wszystkim w intencji pani profesor i jej rodziny, jej uczniów, którzy są tutaj zgromadzeni, i tych wszystkich, którzy oddychają tym samym powietrzem, co ona, żyją w tej samej przestrzeni systemu wartości - mówił na zakończenie Mszy św. biskup, gratulując prof. Półtawskiej dzisiejszego wydarzenia, ale i Limanowej, która także zyskuje na tym fakcie.