Chciał być księdzem z ludzką twarzą, być słyszalnym także wśród tych, którym nie po drodze do kościoła.
Ks. Jan Kaczkowski zmarł wczoraj po długiej walce z nowotworem - glejakiem mózgu. Z chorobą zmagał się od 2012 roku.
22 i 23 października 2015 roku kapłan spędził w Nowym Sączu, gdzie na zaproszenie firmy RTCK poprowadził dwa czterogodzinne spotkania: "Jezus celebryta, czyli show po katolicku" oraz "Jezus - mistrz skutecznej pomocy".
Dla wielu, którzy przyszli na spotkanie z ks. Kaczkowskim, była to okazja do zadania mu wielu pytań także spoza omawianych tematów. Kapłan mówił także o obowiązkach stanu kapłańskiego, trwaniu w łasce uświęcającej, konieczności prowadzenia dialogu z drugim człowiekiem, życiu na pełnej petardzie, pozorach zła, o zbawieniu i potępieniu, o unikaniu komunii świętokradzkiej.
Ks. Kaczkowski chorował na raka mózgu, więc pytano także o jego chorobę oraz o działalność hospicjum w Pucku, którego był dyrektorem.
- To, że jestem ciężko, a nawet śmiertelnie chory, nie znaczy, że mogę sobie odpuścić bycie księdzem. Marzę, by do końca swoich dni móc sprawować Najświętszą Ofiarę - zaznaczył wtedy kapłan.
Więcej o ks. Kaczkowskim w Nowym Sączu znajdziesz TUTAJ. Zdjęcia za spotkania ks. Jana Kaczkowskiego z sądeczanami są z kolei TUTAJ.