Tarnów ma swój pierwszy Klub Obywatelski. Zaświtała jutrzenka lepszej zmiany. A lepsze, wiadomo, jest wrogiem dobrego.
- Pani Jadziu, a dlaczego z lady zniknęły te przepyszne kiełbasy i szynki z soi? I co tu robią te wszystkie ośmiorniczki, krewetki i kalmary? - zapytałem zaniepokojony szefową mojego ulubionego stoiska w GieEsie.
- Bo, proszę księdza, w Tarnowie Klub Obywatelski powstał. Więc stąd te tutti frutti. Ale na pociechę, wie ksiądz, mamy tanie wino. Butelka za 800 złotych. W promocji! - uśmiechnęła się kwaśno pani Jadzia.
A zatem stało się! Nasze małe, ciche, kościelne miasteczko będzie miało wreszcie swoją kawiorową elitę. Bardzo jej brakowało na tej przaśnej, małopolskiej prowincji, gdzie co rusz słychać faszystowskie hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna”…
- A zamiast nich ktoś wreszcie głośno wykrzyczy „Postęp, Kasa, Europa” - wtrąciła się w moje myśli pani Jadzia.
- No ale, co ten Klub będzie robił? - zapytałem sprzedawczynię.
- Jak to co? Będzie bronił wolności, demokracji, praworządności, europejskości, nowoczesności. Na razie gadaniem, ale potem zabierze się za tych, co ją niszczą. Ot, co będzie robił! - krzyknęła pani Jadzia, aż się ośmiorniczki za szybą wzdrygnęły.
- Słyszałem, że na inaugurację nawet osobę byłej głowy państwa przywieźli - próbowałem rozprężyć nieco atmosferę.
- Właśnie! Ma zagrzewać klubowiczów do pracy przypomnieniem, że wszystko nam przecież dała Unia. Zwłaszcza na drogi, żeby nasze chłopy mogły szybciej do roboty za granicę wyjechać. Co im przyjdzie z tego, że w domu będą siedzieli, patrzyli, jak ich małe dzieci po raz pierwszy samodzielnie stawiają kroki, jak zaczynają mówić, rosnąć, uczyć się, grać swój pierwszy mecz lub mówić pierwszy wiersz na akademii w szkole. Toż to same nudy. A i płaczu dzieciaków nie muszą słuchać, jak wyjeżdżają - cieszy się sprzedawczyni.
- Ale człowiek przecież ważniejszy od pieniądza - próbuję oponować.
- A co mi tam ksiądz będzie truł, jak na kazaniu. Przecież jak oni tam jadą, to się mogą Europy nawdychać, a potem nam tego powietrza nieco przywieźć, żeby europejska część polskiej duszy mogła jako tako żyć w tej zatrutej dobrą zmianą atmosferze - żachnęła się pani Jadzia.
Nie wiedziałem, że dusza ma jakąś europejską część. Wszak uczę, że ona cała od Boga, a tu masz! Już część ma europejską. Reszta, dzięki Bogu, jeszcze do Niego należy…
- Ale to się zmieni - znów wtrąciła się pani Jadzia. - Jak, za przeproszeniem, KO(D) odkryje, że jest partią, to nam wprowadzi demokrację wolności, a nie demokrację przymusu i każdy będzie mógł sobie wybrać duszę, jaką będzie chciał. I na pewno nie katolicką, bo trzeba oddzielić Kościół od państwa, tak jak się duszę oddziela od ciała - rzekła filozoficznie pani Jadzia poprawiając macki ośmiorniczkom.
- No ale jak się oddzieli duszę od ciała, to zostaje tylko śmierć - próbuję wyrazić swój sprzeciw.
- I o to chodzi. Stary świat, jaki ksiądz znał, musi umrzeć. To jak, kupi ksiądz ośmiorniczkę? - zapytała mnie na odchodnym pani Jadzia. Nie odpowiedziałem. Jakoś dziwnie zabrakło mi nagle powietrza…