W niedzielę "u Maksymiliana" miała być promocja książki-wywiadu z ks. prał. S. Gurgulem, ale nakład wyczerpał się już właściwie po pierwszej Mszy.
Po tzw. dziewiątce nie było już żadnego egzemplarza.
- Jesteśmy zaskoczeni, że ta partia, którą dziś przynieśliśmy, rozeszła się błyskawicznie. Na następną niedzielę przyniesiemy wystarczającą liczbę egzemplarzy - zapowiada ks. prał. Stanisław Gurgul, były proboszcz parafii Maksymiliana w Tarnowie.
W wywiadzie, jakiego udzielił Krzysztofie Bik-Jurkow, zatytułowanym "Wszystko dla Pana Boga", opowiada o sobie, budowie kościoła i wyjątkowej, jak sam zauważa, parafii.
- Kościół ten powstawał w czasach makabrycznych. Ludzie nie mają pojęcia, co ja tu przeżywałem, ale szedł w górę, krok za krokiem - zauważa ks. Stanisław Gurgul. - Chciałem, żeby ten kościół był surowy jak duch Maksymiliana, a przy tym pełen harmonii i wdzięku. Imponujący ołtarz, nie ma drugiego takiego w Polsce - mówi, wskazując na niego. Umieszczono na nim numery obozowe św. Maksymiliana, ale i więźniów z Tarnowa. To stąd wyruszył pierwszy transport więźniów do Auschwitz.
Jak przypomina z kolei autorka wywiadu, ul. Urszulańska, przy której mieści się kościół, jest ulicą, która pamięta krew wojennych ofiar. - Boli mnie, kiedy jest mowa o "polskich" obozach koncentracyjnych. To wstrętne kłamstwo dziś wtapia się w naszą rzeczywistość, a przecież św. Maksymilian jest żywym dowodem, jakie to były obozy. Trzeba go przywoływać jako świadka prawdziwej historii, trzeba dużo o nim mówić i modlić się do niego - zaznacza Krzysztofa Bik-Jurkow.
Budowa kościoła to nie jedyna zasługa ks. Gurgula dla parafii. Za jego sprawą powstała tu wyjątkowa, jak sam zauważa, wspólnota. - Całe moje duszpasterskie lata to właśnie to. W naszym kościele jest jak w rodzinie - podkreśla kapłan.
- Ludzie są tu bardzo aktywni, przyuczeni do czytania słowa Bożego, do śpiewu. U nas nie ma problemu, żeby wziąć na przykład Renatkę albo Basię, żeby czytały. Ona bierze tekst jak gdyby nigdy nic i idzie do pulpitu. To jest typowe w naszym kościele. To samo Jolusia, ze Stanów przyjechała, a ten duch ją ożywia - mówi ze wzruszeniem ks. Gurgul, wskazując panie.
- Ksiądz prałat wszystkie moje dzieci przygotowywał do Komunii św. i wszystkim dawał śluby. Wzrastaliśmy więc razem z księdzem i tą parafią. Od samego początku budowy tego kościoła byliśmy i jesteśmy przy tym kościele - zaznacza Danuta Borek, mama dorosłych już pań, o których tak ciepło mówi ks. Gurgul.
W wywiadzie z Krzysztofą Bik-Jurkow kapłan przyznaje, że nigdy nie miał urlopu. - Gdybym wyjechał na odpoczynek, zadręczałbym się myślą, że coś się tam stanie beze mnie w parafii. Tak było, wcale nie żartuję - przyznaje, choć zaraz dodaje, że wcale nie uważa, by to było zbyt mądre.
Ks. Gurgul rozpoczął 90. rok życia. - Lubię Kościół, duszpasterstwo. Nie jestem proboszczem, ale całkowicie angażuję się w pracę parafii, bo zależy mi, żeby był kontynuowany jej niepowtarzalny duch - zaznacza.