Sądeczanie uczcili szczególne relikwie św. o. Pio - habit, rękawiczkę i bandaż z jego krwią.
Dziś rano w sądeckiej bazylice św. Małgorzaty zakończyła się peregrynacja relikwii św. o. Pio, które odwiedzają 12 miejsc w Polsce.
- Jest to dar od Pana Boga dla nas, mieszkańców Nowego Sącza, bo nie tylko przychodzą członkowie grupy i czciciele o. Pio, ale po prostu całe miasto. Od godz. 12.00 przez sądecką bazylikę przeszła ogromna rzesza wiernych, którzy uczcili relikwie ze łzami w oczach - mówiła wczoraj ze wzruszeniem Magdalena Dróżka z sądeckiej Grupy Modlitewnej św. o. Pio, która gromadzi się tu od 17 lat w każdą pierwszą sobotę miesiąca.
Kulminacyjnym momentem peregrynacji była Eucharystia, której przewodniczył ks. Andrzej Liszka, diecezjalny koordynator Grup Modlitewnych o. Pio w diecezji tarnowskiej. Homilię wygłosił o. Roman Rusek OFMCap, krajowy asystent grup, który towarzyszy relikwiom w czasie podróży po Polsce.
- O. Pio, błogosław sądeckiej ziemi tak bogatej w wiarę, tradycję, polskość, powołania. Widzisz, ile tu ludzi przyszło, by być z Tobą - mówił o. Rusek. - Teraz o. Pio jest nasz - zauważył.
Przyznał, że nigdy nie spotkał go osobiście, ale poznał wielu braci, którzy go pamiętają. - Zapadła mi w pamięć chyba na całe życie rozmowa z bratem Modestem, przyjacielem o. Pio - opowiadał kapucyn w czasie homilii. To właśnie on wskazał, iż niezwykłość o. Pio polegała na m.in. na tym, że on inaczej się modlił niż my wszyscy, inaczej rozmawiał z Bogiem. O ranach, które nosił przez 50 lat, nigdy nie chciał mówić, ale dla ludzi miał otwarte serce. Potrafił kilkanaście godzin spędzić w konfesjonale. Ludzie nawet i dwa miesiące czekali, żeby się u niego wyspowiadać.
Do ucałowania relikwii o. Pio w kolejce okalającej bazylikę stanęły całe rodziny, nawet najmłodsi, tak mali, że może nawet stać jeszcze nie potrafią Beata Malec-Suwara /Foto Gość - To był człowiek wielkiego cierpienia, ale przede wszystkim modlitwy i ogromnej miłości do człowieka - zaznaczył o. Rusek.
Opowiedział historię zasłyszaną od współbraci, jak to kiedyś do o. Pio przyszedł człowiek, który chciał się wyspowiadać po wielu latach, ale przyznał, że nie umie wybaczyć swojemu ojcu... "I nie chcę, bo nas krzywdził, potem porzucił, nie umiem tego mu darować" - mówił.
O. Pio popatrzył na niego i powiedział: "Rozumiem twój ból. Przebaczenie jest trudne, ale nie mogę cię rozgrzeszyć. Proszę cię, żebyś przyszedł za miesiąc. Ja będę się za ciebie modlił, a ty przez ten czas odmawiaj modlitwę «Ojcze nasz», ale w nieco zmienionej formie. Kiedy dojdziesz do słów: «Przebacz nam nasze grzechy», mów codziennie «Boże, nie przebaczaj mi moich grzechów, bo i ja nie wybaczam mojemu ojcu»". Zgodził się, ale po trzech dniach wrócił do o. Pio zdenerwowany, jak mógł mu kazać w ten sposób się modlić. O. Pio powiedział mu wtedy: "Dokładnie codziennie tak się modliłeś".
- Najważniejsza jest modlitwa, zaniechaj odwetu. Módl się i zostaw resztę Panu Bogu - namawiał kapucyn.
Jak zauważył Polacy zażywają najwięcej tabletek z całej Unii Europejskiej, na migreny, bóle głowy, żołądka i tak dalej, a najskuteczniejszym lekarstwem na wszystko, nawet na zdrowie fizyczne, jest przebaczenie - przekonywał. - Nasze nierozwiązane wewnętrzne, duchowe problemy odzwierciedlają się w bólach fizycznych. Lekiem na wszystko jest przebaczenie - mówił.
- To szczególny dla nas dzień - przekonywał ks. Andrzej Liszka, diecezjalny koordynator Grup Modlitwy o. Pio Beata Malec-Suwara /Foto Gość Ks. Andrzej Liszka, diecezjalny koordynator Grup Modlitwy o. Pio uważa, że trudno byłoby pomyśleć o szczęśliwszej chwili niż dzisiejszy dzień.
- Biegniemy myślami do czasu, kiedy tuż po beatyfikacji o. Pio, w pierwszosobotni wieczór września 1999 roku spotkaliśmy się tu na wspólnej modlitwie. Było nas nie więcej niż jeden autokar, ale już w grudniu, cztery miesiące później, na wspólnym spotkaniu bazylika była pełna - wspominał i zapraszał na wspólną modlitwę na sądecką górę Tabor w każdą pierwszą sobotę miesiąca o godz. 19.30, a od sierpnia na 19.00.
W diecezji tarnowskiej jest ponad 60 Grup Modlitwy o. Pio. Na peregrynację jego relikwii - habitu, rękawiczki i bandaża z jego krwią - przybyło wiele z nich, m.in. ze Szczawnicy, Ochotnicy, Wojnicza, Wielkiej Wsi, Tarnowa czy Mielca, a także grupa osób z diecezji rzeszowskiej.