Na mapie diecezji, zielonej jak wiosenna łąka, usiadł na moment kolorowy motyl…
Światowe Dni Młodzieży trwały w diecezji tarnowskiej znacznie dłużej niż tak zwane Dni w diecezjach, kiedy młodzi pielgrzymi poznawali konkretny region Polski i lokalny Kościół przez pryzmat parafii i rodzin, które młodych gościły. Kilkanaście tysięcy pielgrzymów miało bowiem swoją bazę w trzech dekanatach naszej diecezji w głównym tygodniu ŚDM. Zaś ostatnia grupa pielgrzymów – z Madagaskaru – opuści nas 7 sierpnia.
Obrazów tak monumentalnych, jak w Starym Sączu, ale i miniatur w poszczególnych parafiach, nie da się zapomnieć. Było kolorowo, radośnie, entuzjastycznie. Tylu uśmiechów z pewnością dawno, jeśli w ogóle, nie widzieliśmy.
Motyl ŚDM zawitał do nas jednak na krótko, nie potrafiły go zatrzymać pożegnalne uściski, ukradkiem ocierane łzy czy ostatnie selfie z roześmianymi twarzami gości i gospodarzy. Jeszcze wszyscy, którzy rzeczywiście włączyli się w przygotowanie diecezji na przyjazd młodych z całego świata, tylko o tym mówią. Ale dzielenie się wrażeniami powoli będzie słabnąć aż do prozaicznej ciszy, podsycanej jedynie przywoływanymi wspomnieniami.
Eśdeemowy motyl nie usiadł na ugorze. Przez trzy lata diecezja w różny sposób, na różnych poziomach, przygotowywała się do jego przyjęcia. Motyl został więc ugoszczony nektarem z najlepszych kwiatów większych i mniejszych inicjatyw duszpasterskich.
Z pewnością trzepot jego skrzydeł umocnił wielu, że idziemy dobrą drogą, że Kościół w diecezji jest młody i ma młodym wiele do powiedzenia, że jest ich domem. Niezdecydowanym, nieufnym, wątpiącym dał do myślenia tak bardzo, że postanowili jechać chociaż na niedzielne spotkanie w Brzegach.
Efekt motyla to anegdotyczne ujęcie jednej z teorii chaosu. Ale przecież nie tego oczekujemy po wizycie eśdeemowego zjawiska. Okazało się, że mamy potencjał, że młodzi rzeczywiście są nadzieją, że pragną Boga i doświadczenia realnej wspólnoty wiary. Pozostaje nam nic innego, jak tylko zatroszczyć się o nich i pozwolić im kwitnąć aż do wydania owoców. Nie patrzmy na ŚDM jak na jeszcze jeden fajerwerk rozświetlający na krótko szare niebo codzienności. Iskra zapłonęła i grzechem byłoby zmarnować jej światło.
Trzeba więc dalej prowadzić grupy młodzieżowe, które nieraz po wielu latach na nowo powstały w parafiach. Warto inwestować w duchowy rozwój młodych przez rekolekcje, dni skupienia czy wielkie diecezjalne spotkania. Musimy otworzyć młodym drzwi do duszpasterstwa parafialnego, pozwolić im działać – bo wielu bardzo wiele nauczyło się przed i podczas ŚDM, zwłaszcza w dziedzinie wolontariatu. Jedna z wolontariuszek powiedziała, że Światowe Dni Młodzieży właśnie się rozpoczęły. Niech trwają jak najdłużej!