Po 72 latach na wieży kościoła w Książnicach koło Mielca znów pojawił się zegar.
Świątynię wspólnie z parafianami wzniósł wielkim wysiłkiem w 1927 roku ks. Stanisław Grzyb. Wysoka wieża kościelna została wówczas wyposażona w zegar, który pokazywał czas. – Dla ludzi wówczas było to rzecz niezwykle ważna, bo przecież nie każdy miał wtedy zegarek, i była to rzecz nobilitująca - mówi ks. Józef Baczyński, proboszcz parafii Książnice.
Niestety w czasie II wojny światowej w książnickim kościele ulokowali się Niemcy. W 1944 roku w czasie ofensywy radzieckie wojsko ostrzeliwało świątynię niszcząc ją zupełnie. W kronice parafialnej zachowały się zdjęcia całkowicie niemal zburzonej budowli. Wieża kościelna przestała istnieć. Zegar, będący dumą mieszkańców, także.
Po wojnie kościół został odbudowany przez parafian pod kierunkiem ks. Stanisława Grzyba. Czasy były trudne, ludzie biedni, jednak duszpasterz chodził, prosił, zbierał i wspólnie z ludźmi po raz drugi wybudowali świątynię. – Znakiem szacunku, jakim ks. Grzyba darzyli parafianie niech będzie symboliczna scena, że kiedy zmarł, to wierni na ramionach z Piątkowca nieśli jego ciało do Książnic – dodaje ks. Baczyński.
Kościół w Książnicach po bombardowaniach w 1944 roku repr. Grzegorz Brożek /Foto Gość
Odbudowana wieża kościoła była jednak niższa, niż ta wzniesiona przed wojną. Później udało się jej przywrócić historyczny kształt. – W końcu przyszedł do mnie wiceprzewodniczący rady parafialnej, że wśród ludzi zrobią zbiórkę, żeby zegar powrócił na swoje miejsce – wspomina ks. Józef. Środków udało się zebrać tyle, że na czworobocznej wieży znalazły się dwie tarcze. Każda o średnicy 120 cm. Od końca lipca patrząc na wieżę kościelną po 72 latach znów można sprawdzić czas. W dodatku bardzo dokładnie, bo zegar starowany jest radiowo z zegara atomowego we Frankfurcie.