W II Sądeckiej Drodze Krzyżowej na Jamnicę wzięli udział ci, którzy mimo upału zdecydowali się iść pod górę dla drugiego człowieka.
- Trzeźwieję dwudziesty czwarty rok. Podczas intensywnego picia człowiek się zatraca. Traci swoją godność i wiarygodność. Wszystko trzeba odbudować, a to trwa, niczego nie da się przyspieszyć. Takie inicjatywy jak ta pomagają mi odnaleźć siłę i energię, która mnie utrzymuje przy trzeźwym życiu - zwierza się pan Marian ze Skawiny, który wziął udział w II Sądeckiej Drodze Krzyżowej na górę Jamnicę w intencji trzeźwości.
- Piękna modlitwa o trzeźwość. Chcemy w czasie tej modlitwy wspierać osoby uzależnione, by podjęły trud przemiany życia, wesprzeć ich w trzeźwości - zauważa ks. Zbigniew Guzy, dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych kurii diecezjalnej w Tarnowie, które jest współorganizatorem wydarzenia. - To czyn miłosierdzia ze strony idących, którzy mimo upału zdecydowali się iść pod górę dla drugiego człowieka - dodaje kapłan.
W II Sądeckiej Drodze Krzyżowej wzięło udział ponad 200 osób, wiele rodzin z dziećmi. Oprócz rozważań można było także wysłuchać świadectw osób uzależnionych lub współuzależnionych.
- To nie sztuka zakręcić flachę, odłożyć alkohol, ale przeżyć drugi dzień na trzeźwo. To trud i ciężka praca, by dojść do równowagi i poszukać swojej normy w życiu, by stać się normalnym, uczciwym człowiekiem wobec siebie i drugiego - mówi pan Marian.
Teraz spotyka na swojej drodze ludzi, którzy dziękują mu, że go spotkali. Jego świadectwo procentuje i pomaga innym trzeźwieć.
- Pamiętam, kiedy pojechałem do Bukowiny, żeby wesprzeć górali w trzeźwieniu, to jeden z księży z archidiecezji krakowskiej pobłogosławił mi i powiedział, że jak coś wśród górali wskóramy, to będzie sukces. I udało się, od 15 lat działa tam grupa modlitewna - opowiada pan Marian.
Kiedyś jeden z tamtejszych księży powiedział mu "Panie Mietku, przyjeżdżaj pan częściej tutaj, bo górali trzeba strasznie wspierać". - A ja tam przyjeżdżam, żeby samemu naładować się energią, by mieć siłę wytrwać i żyć w trzeźwości na drugi dzień - przyznaje pan Mieczysław.