Biskup Andrzej Jeż 3 września przewodniczył uroczystości dedykacji nowej świątyni w Śnietnicy.
Kościół powstał w ciągu 4 lat. Jest zgrabny, bardzo ładny architektonicznie, tworzy klimat spotkania człowieka z Bogiem.
- Pamiętam, jak w czasie wizytacji kanonicznej postawiłem przed wami trzy drogi rozwiązania braku miejsca do modlitwy. Pierwsza to podjęcie negocjacji z parafią greckokatolicką w sprawie użytkowania cerkwi św. Dymitra. Druga, to rozbudowa kaplicy w domu parafialnym. Trzecią była budowa nowego kościoła. Wy wybraliście tę najtrudniejszą chyba z dróg, ale optymalną – wspominał w czasie uroczystości dedykacji świątyni w Śnietnicy bp Andrzej Jeż.
Trudno po ludzku wyjaśnić wszystko, co stało się w czasie budowy. Całe dobro, które się wydarzyło, błogosławieństwo, może szczęście, które towarzyszyło budowniczym. – Ja to widzę tak, że to dzięki naszemu patronowi św. Andrzejowi Boboli. To jest jego dzieło, przy naszej współpracy wniesione. Pierwszy cud był parę lat temu, kiedy głosiłem pierwsze kazanie w parafii patronackiej w Dębicy. Poznałem po Mszy św. przedsiębiorcę z Ropczyc, który sam do mnie przyszedł i zaoferował pomoc. Stał się jednym z większych dobrodziejów budowy – wspomina ks. Józef Rosiek, proboszcz śnietnicki. Takich większych i mniejszych cudów było mnóstwo. Olbrzymie było także zaangażowanie parafian, parafii patronackich i parafii, które dołożyły cegiełkę czasem cegłę do tej budowy, choć w żaden sposób nie musiały.
Nowy kościół w Śnietnicy Grzegorz Brożek /Foto Gość
Święty Andrzej Bobola czyni cuda na łemkowszczyźnie cały czas i młoda parafia oraz nowiusieńki kościół śnietnicki promieniuje już na całą okolicę. – Każdego 16. dnia miesiąca od dwóch lat mamy nabożeństwo ku czci św. Andrzeja. Za każdym razem świątynia jest pełna. Czytamy po 60 próśb, intencji. Musiałem nawet kupić kasety na wota, bo już kilkanaście osób przyszło i złożyło świadectwa doznanych łask oraz wota – dodaje ks. Rosiek.