To chyba jedyna pielgrzymka, podczas której się idzie, płynie i jedzie. Górskim szlakiem za Świętą w tym roku udało się prawie 400 osób.
25 września zakończyła się trzydniowa XXVII Górska Pielgrzymka Szlakiem św. Kingi, w której wzięło udział blisko 400 osób. - Nasza pielgrzymka prawdopodobnie jedyną w Polsce, podczas której się jedzie (autobusem ok. 12 km), idzie (pieszo ok. 80 km) i płynie (tratwami przez Dunajec) - zauważa Mieczysław Witowski, prezes Stowarzyszenia św. Kingi ze Starego Sącza, które jest organizatorem "wyprawy".
Górska pielgrzymka co roku odbywa się w ostatni weekend września. Tradycyjnie też wyrusza w piątek z klasztoru sióstr klarysek w Starym Sączu, a kończy się w niedzielę przy Ołtarzu Papieskim. W sobotę pielgrzymi idą najpiękniejszym szlakiem pienińskim przez Sokolicę. Trzeci dzień górskiego pielgrzymowania jest najbardziej wymagający.
- Naszą niedzielną górską wędrówkę rozpoczęliśmy bardzo wczesnym rankiem, jeszcze przed wschodem słońca, ale za to wraz z "porannymi zorzami" i śpiewem godzinek na ustach - relacjonują Katarzyna Majca i Weronika Jarzębak. - Zmierzając ku skąpanemu w przebijających się przez chmury promieniach słońca szczytowi Przehyby, wspinając się z trudem, bo przecież w nogach już czterdzieści kilometrów, odprawialiśmy nabożeństwo Drogi Krzyżowej oraz rozważaliśmy tajemnice Różańca Świętego, równocześnie równie rozważnie omijając co bardziej błotniste fragmenty trasy - dodają.
Serpentyna idących gęsiego wąską ścieżką z Przehyby zdawała się nie mieć końca. - Za to jaka barwna, jaka rozgadana i rozśpiewana! Jedni kontemplowali przyrodę, inni im w tym umiejętnie przeszkadzali, śmiejąc się i śpiewając na przemian, jeszcze inni podziwiali widoki i wspominali ostatnie dwa dni. Sielsko i anielsko - wspominają panie, zapewniając, że i za rok wyruszą na szlak pod rękę ze św. Kingą.