Ale jak będziemy skandować nasze hasła? - pyta sądeczanka.
W Nowym Sączu grupa około 300 kobiet też chce walczyć o prawo do wolności, które odbiera prawo dzieciom poczętym żyć. "Jesteśmy wolnymi ludźmi, chcącymi czuć się komfortowo we własnych ciałach, sumieniach i Kraju" - krzyczy organizatorka Czarnego Poniedziałku w Nowym Sączu na facebookowym profilu. Namawia kobiety, by walczyły o przyszłość wszystkich kobiet, choć ja znam tysiące takich, które tej wersji przyszłości nie chcą. Wiele kobiet także nie będzie miało prawa nie tylko głosu w przyszłości, ale i prawa życia, bo właśnie to odbiera rzekoma wolność, o którą kobiety w czerni dziś walczą.
Ta czerń i zdjęcie brudnych dłoni wydobywających się z ziemi, którym organizatorki sądeckiego marszu przystroiły swój facebookowy profil też są wymowne. Tyle że panie nie czują, że z tym brudem i czernią niektóre będą musiały żyć.
A i jeszcze potrzebne czarne parasole i taśmy na usta. W komórki trzeba sobie wpisać skandowane dziś hasła, żeby przypadkiem nie doszło do wpadki jak tej w Warszawie, gdzie posłanka Nowoczesnej skandowała "Dość dyktatury kobiet".
"Jak będziemy skandować z taśmą na ustach?" - pyta jedna. "Racja... Zapiszę to!!!" - odpowiada organizatorka. Boki zrywać, gdyby sprawa nie była naprawdę poważna.
Szkaluje się tu Kościół, który ponoć domaga się więzienia dla kobiet, które dokonały aborcji. Pierwsze słyszę, żeby Kościół za jakikolwiek grzech karał ludzi więzieniem. Tak i w tym przypadku nie jest. Najpierw trzeba znać stanowisko Kościoła w tej sprawie, a potem je komentować i manipulować tą częścią społeczeństwa, które rzadko w nim bywa.
Pojawiają się też świadectwa, które miałyby niby przekonać do dopuszczenia aborcji. "Jestem matką trojga dzieci. Jedno zdrowe, grzecznie wyprodukowane i urodzone po ślubie. Drugie, no cóż, klasyfikowało się do aborcji, bo ma zespół Downa. Trzecie, to efekt czyjejś decyzji o nieaborcji, czyli zaadoptowane jako niemowlę" - pisze jedna z matek. A ja jak czytam o produkcji dzieci i słyszę to "no cóż" to chciałabym, żeby te kobiety założyły sobie jednak taśmę na usta i może nie mówiły nic.
Inna znowu namawia posłów i księży, żeby zaczęli przygarniać te dzieci, które urodziły się z wrodzonymi wadami. Nikt nie rozumie, jak to ciężko z takimi żyć. "Niech poza watpiliwej jakosci modleniem zrobia cos wiecej dla rodzin cierpiecych taka gehenne" - pisze. No pewnie lepiej zabić, jeszcze zanim świat zobaczyło. A jak dziecko stanie się niepełnosprawne w wyniku wypadku już po urodzeniu, to co? Też za jakiś czas będziecie się panie domagać jego śmierci, bo odbiera wam wolność? Jaką wolność zresztą?
A jeśli chodzi o przygarnianie dzieci, to zapraszam do Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych Intelektualnie w Tarnowie prowadzonego przez szarytki od ponad 70 lat. One nie krzyczą, że im ciężko. Tylko się modlą. Może właśnie tak trzeba.
Najbardziej przeraża brak wolności myślenia. Łatwo manipuluje się dziś wolnością, która doprowadza do akceptacji gwałtów w imię politycznej poprawności, kulturowej inności. Jakoś wtedy nikt na ulicę nie wyszedł i nie protestował, kiedy kobietom odbierano godność.