Cudeńka wykonane techniką klockową zachwycają ludzi na całym świecie.
W Bobowej zakończył się 9 października XVII Międzynarodowy Festiwal Koronki Klockowej.
W tegorocznej edycji wzięli udział przedstawiciele 15 krajów świata, w tym z tak odległych, jak Argentyna. Licznie obecne były koronczarki z Czech. Nie zabrakło przedstawicieli tego unikatowego rzemiosła z Rosji, Holandii, Chorwacji, Włoch.
Miejscowe koronczarki reprezentował m.in. Józefa Myśliwiec z Bobowej. - Mama mnie tego nauczyła. Tej sztuki koronki klockowej. Trudna jest. Trzeba mieć świetne oczy, sprawne palce i naprawdę świętą cierpliwość - mówi. Nazwa koronka klockowa bierze się od klocków, czyli małych wrzecion z nićmi, którymi operuje się tworząc wzory.
- Festiwal jest formą popularyzacji tej sztuki, jaką jest koronka klockowa. Jest szansą wydarzeniem w Bobowej kulturalnym i społecznym i szansą na przyciągniecie, zainteresowanie koronką tych, którzy dotąd nawet nie wiedzieli czym to jest. Z drugiej strony na co dzień staramy się chronić to długie dziedzictwo, z którego Bobowa była znana na całym świecie, bo dawno temu istniała tu znakomita szkoła koronkarska, a koronczarki z Bobowej były nagradzane na świecie. Chronimy to nasze dziedzictwo organizując na co dzień warsztaty dla dzieci i młodzieży i szukając różnych innych, podobnych dróg by koronka klockowa żyła - mówi Bogdan Krok, szef festiwalu i miejscowego ośrodka kultury.
Cudeńka wykonane techniką klockową zachwycają ludzi na całym świecie. Dziś jednak trudno znaleźć ludzi, którzy zajmowaliby się tym komercyjnie. W Bobowej podstawową formą koronki klockowej były makaty, obrusy. Przeciętny wykonawca taką dużą formę ręcznie produkuje parę miesięcy. Obrus ma wartość wielu tysięcy złotych i znajdują się nabywcy na takie dzieła, ale żyć z tego trudno, bo wartość roboczogodziny osiąga 3-4 złote.