Gór się nie zdobywa. Na górę się wychodzi i prosi się góry i Pana Boga, żeby z nich bezpiecznie zejść – przekonuje przewodniczka beskidzka Halina Haraf z Piwnicznej-Zdroju.
Uwielbialiśmy chodzić po górach. Jeszcze nawet kiedy nie byliśmy parą, łaziliśmy dużo całą paczką zapaleńców. Spotykaliśmy się w niedzielę i szliśmy na przykład do Jaworek. Nieważne, że już tam byliśmy tydzień wcześniej i dwa tygodnie temu. Wybieraliśmy inną drogę. Tak ładowaliśmy akumulatory na cały tydzień. Wracaliśmy i mogli nam wszyscy na głowę wejść, ale nas to nie ruszało. Kochaliśmy Bieszczady, nie przepadaliśmy za Tatrami, były zbyt wysokie i dostojne, ale Beskid Niski, Bieszczady – tak. Tu można spotkać wielu życzliwych ludzi – opowiada Krystyna Durlak, żona Jacka, od którego imienia jedna z dolin na szlaku na Niemcową wzięła swą nazwę. – Przeszliśmy szlak od Krynicy do Komańczy, planowaliśmy jeszcze zdobyć dużą Górską Odznakę Turystyczną w Beskidzie Żywieckim, ale to zostało w sferze planów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.