Śp. ks. Leopold Misterka nie bał się trudnych wyzwań. 10 lat po śmierci parafianie z Ochotnicy Górnej uczcili jego pamięć.
ks. prał. Leopold Misterka
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Ks. Leopold Misterka przychodzi do parafii pw. Wniebowzięcia NMP w 1972 roku. – Trafia tu z sądeckiej Fary. Można powiedzieć, że z bogactwa w biedę, bo w Ochotnicy Górnej nie było prądu. Komuniści za to, że miejscowi ludzie byli za AK, a potem długo pomagali antykomunistycznemu podziemiu, zwlekali ile mogli z elektryfikacją wsi. Chyba ze cztery lata ks. Misterka musiał – jak i jego parafianie – czekać na światło – opowiada ks. proboszcz dr Stanisław Kowalik.
W Ochotnicy Górnej stał już drewniany kościół, zbudowany w 1909 roku. – Jak zapisał bp Władysław Bobowski w kronice parafialnej, ks. Misterka po siedmiu latach budowania żywej wspólnoty wiernych stanął razem z nimi przed zadaniem postawienia nowej świątyni – dodaje proboszcz.
Budowa rozpoczęła się w 1981 roku. Z wielkim nakładem sił, z wieloma trudnościami w zdobyciu materiału, ochotniczanie wznoszą dużą dwupoziomową świątynię. Kamień węgielny poświęca w 1982 roku abp Jerzy Ablewicz. W trakcie budowy kościoła wzniesiono również plebanię, którą w 1988 roku poświęca bp Piotr Bednarczyk. Żeby dzwony było słychać nawet na wierchach gorczańskich, na górze przylegającej do nowego kościoła, zostaje w 1991 roku wzniesiona dzwonnica.
Kościół w pełni wyposażony konsekruje w 1997 roku bp Władysław Bobowski. Parafia dzieli się starym kościołem ze wspólnotą wiernych w Stanisławowie na Ukrainie i przekazuje jej w 2003 roku dawną świątynię.
Ks. Leopold Misterka opuszcza parafię i zamieszkuje jako emeryt w Przytulisku św. Brata Alberta w Grywałdzie. Umiera 26 października 2006 roku.
– Zaprzyjaźniliśmy się jeszcze w seminarium. On był starszy ode mnie, ale młodszy w świeceniach, co było powodem licznych żartów. Potem przyszedł do Ochotnicy Górnej, a ja byłem w Sromowcach Niżnych, więc często, nieraz co drugi dzień, się widzieliśmy. Wspominam go jako bardzo życzliwego, otwartego, gościnnego człowieka. Lubił bardzo żartować. Prawdziwy brat – kapłan, przyjaciel. Można było na niego liczyć – podkreśla ks. prał. Czesław Jakóbczyk, emerytowany proboszcz ze Sromowiec Niżnych.
Ks. Leopold przez 31 lat przewodził miejscowej wspólnocie. – Byłem przez 35 lat organistą w Ochotnicy Górnej. Przyszedłem tu do roboty w tym samym czasie, co ks. Misterka. To był prawdziwy ojciec parafii. Strasznie zależało mu na tym, żeby ludzie żyli tu godnie, trzeźwo. A był z tym nieraz wielki problem, ale pomału jego praca dawała owoce. To był bardzo dobry człowiek. Gniewu na ludzi nie chował. Ochrzanił, ale zaraz potem zaprosił na kawę na plebanię. Przy budowie kościoła dwa samochody zdarł, był bardzo skromny, nosił portki jedne i te same, sutannę sfatygowaną. Nie przywiązywał wagi do tego – mówi Stanisław Mazurek.
Bp Salaterski odsłania tablicę pamiątkową ks. Leopolda Misterki
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Pierwszym, którego ochrzcił ks. Misterka był Andrzej Sikora. – Miałem ten zaszczyt, że to właśnie ks. Misterka włączył mnie przez chrzest do wspólnoty Kościoła. Jako kapłan był człowiekiem wymagającym, który wie, czego chce. Był przykładem człowieka, który stawiał sobie jasne cele i dążył do nich konsekwentnie. Takim celem była walka z pijaństwem, promowanie ślubów bezalkoholowych, które zdarzały się za jego duszpasterzowania. A przy tym z wielkim poczuciem humoru, bezpośredni – mówi pan Andrzej.
Z okazji 10. rocznicy śmierci ks. prał. Leopolda Misterki bp Stanisław Salaterski celebrował w Ochotnicy Górnej Mszę św. w jego intencji, a po homilii odsłonił tablicę pamiątkową w głównej nawie kościoła. – W postaci ks. prał. Misterki chciałbym podkreślić trzy rysy. Pierwszy to jego troska o Kościół. Ten żywy i ten materialny. Pozostawił po sobie wielkie dzieło – nową świątynię. Na cmentarzu, kiedy modliłem się przy grobie ks. Leopolda, podszedł do mnie starszy człowiek i mówi: taki marny grób, a taki piękny kościół. Istotnie, ks. Misterka był skromny, nie przywiązywał wagi do siebie, ale prowadził ludzi do Boga.
Drugim rysem była jego troska o rodzinę. Zależało mu, żeby dzieci miały trzeźwych ojców, żony trzeźwych mężów, matki trzeźwych synów. Widział w pijaństwie wielki problem społeczny i nie mógł się z nim pogodzić. Walczył, nieraz z wielkim uporem, zażarcie. Może czasem ktoś się na niego obraził, obruszył, ale to pragnienie, żeby ludzie zniewoleni nałogiem zaczęli żyć godnie, przynosiło owoce.
I trzecia sprawa to serdeczność, humor ks. Misterki. Kiedy oazy Ruchu Światło – Życie rozwijały się w diecezji, on udostępnił budynek parafialny dla młodych. Pomagał, jak mógł. Dzielił się jedzeniem, czasem węglem, żeby w piecu zapalić. A przy tym lubił żartować, śmiać się. Jako ludzie młodzi mniej z tych czasów pamiętaliśmy, że poszliśmy nocą na Gorc. Natomiast każdy cieszył się, że mógł spotkać ks. Misterkę – mówi bp Salaterski.
Góralska orkiestra w procesji do ołtarza
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Na uroczyste wspomnienie rocznicy śmierci wieloletniego proboszcza przyszło wielu parafian. Była góralska orkiestra, zastępy harcerzy, dziewcząt z DSM, ministrantów i lektorów, poczty sztandarowe strażaków i Związku Podhalan. I wielu ubranych po swojsku, w góralskie stroje. Pośród kapłanów obecny był ks. Władysław Zązel, wielki promotor trzeźwego życia i wesel bez alkoholu. I jemu ks. Misterka był bliski.