Jak człowiek raz stanie na tej pięknej, czerwonej, afrykańskiej ziemi, to jego serce już tam zostaje na zawsze.
Gabriela Pyzia, Joanna Płaneta i Martyna Snopkowska ze Stowarzyszenia "Inicjatywa Młodzi Misjom" już naprawdę dużo robiły dla misji, ale – jak mówią – wyjazd do Kamerunu stał się impulsem, by zaangażować się w nie jeszcze bardziej.
Jako stowarzyszenie wspierają konkretnych misjonarzy z diecezji tarnowskiej poprzez realizację różnorodnych projektów. Wysyłają kontenery z darami, zbierają fundusze, przykładowo na dożywianie dzieci, remont świetlicy parafialnej czy wyposażenie nowego kościoła. Środki pieniężne pozyskują głównie z dystrybucji zaprojektowanych przez nich misyjnych kalendarzy, a także datków przekazanych przez szkoły.
W maju młodzi ze stowarzyszenia organizują w Tarnowie Misyjne Święto Dzieci, podczas którego najmłodsi mogą poznać rzeczywistość, w której żyją ich rówieśnicy z krajów misyjnych. Prowadzą także animacje w szkołach, uwrażliwiając dzieci i młodzież na potrzeby misji. Członkowie stowarzyszenia posługują jako animatorzy podczas oaz misyjnych w Czchowie. Co roku animują również wszystkie grupy Pieszej Pielgrzymki Tarnowskiej na Jasną Górę. Współpracują także ściśle z Dziełem Misyjnym Diecezji Tarnowskiej podczas wszelkich diecezjalnych inicjatyw o charakterze misyjnym oraz przy redakcji newslettera misyjnego „Na Cały Świat”.
Sporo tego, zwłaszcza że wszystko to robią w ramach wolontariatu. Poza tym jeszcze się uczą, studiują i mają swoje obowiązki. Przygoda Gabrysi z misjami zaczęła się w gimnazjum, kiedy to po raz pierwszy pojechała na oazę misyjną. Tam dowiedziała się o istnieniu stowarzyszenia „Inicjatywa Młodzi Misjom” i zaangażowała się w to dzieło. Zarówno ona, jak i Joasia i Martyna od wielu lat oddane są misjom, choć żadna z nich do tych wakacji nigdy na misjach nie była.
Dziewczęta udały się do Kamerunu z opiekunem ks. Piotrem Boracą, byłym misjonarzem w RCA IM2 Wyjazd do Kamerunu na miesięczny staż na przełomie sierpnia i września stał się okazją do tego, by od kuchni poznać to, o czym same mówią dzieciom podczas oaz, specjalnych lekcji w szkołach czy Misyjnego Święta Dzieci. Wyjechały z opiekunem ks. Piotrem Boracą z Dzieła Misyjnego Diecezji Tarnowskiej, byłym misjonarzem w RCA. Pracowały w szkole dla dzieci głuchoniemych i niepełnosprawnych, prowadzonej przez tarnowską misjonarkę Ewę Gawin.
- Choć o życiu na misjach, zwłaszcza w Afryce, wydawało mi się, że wiem wiele i praktycznie nic nie może mnie zaskoczyć, to jednak każdego dnia odkrywaliśmy coś nowego, zaskakującego, trudnego do zrozumienia, bo przecież jedno to wiedzieć, że ludzie są biedni, a drugie to zobaczyć biedę na własne oczy - wspomina wyjazd Gabrysia.
Jak mówi, Afrykańczycy mają zupełnie inną mentalność od naszej europejskiej. - Wyjazd na misje to nie próba zmieniania ich, lecz próba zrozumienia ich stylu życia, wejścia w ich kulturę, zwyczaje i przede wszystkim dawanie świadectwa - podkreśla.
To, co ją poruszyło najbardziej podczas tego stażu, to ogromna ludzka życzliwość, jakiej doświadczyli tam od wielu osób oraz poczucia odpowiedzialności za swoje zachowanie. - To, że każdym słowem i gestem świadczę - podkreśla Gabrysia.
Brak znajomości języka francuskiego czy migowego nie był przeszkodą, by złapać kontakt z miejscowymi dziećmi arch. IM2 Najpiękniejsze chwile w Kamerunie to z kolei czas spędzony z ludźmi, zwłaszcza z dziećmi niepełnosprawnymi. - Praktycznie nie znałyśmy ani języka francuskiego, ani migowego, ale to, co nas z nimi połączyło, to braterska miłość, okazywana przez uśmiech, uścisk dłoni, chwilę zabawy - mówią dziewczyny.
Gabrysia uważa, że przez ten miesiąc misyjnego stażu, to one otrzymały najwięcej dobra i za to są ogromnie wdzięczne Panu Bogu i wszystkim, którzy przyczynili się do tego wyjazdu. - Jak człowiek raz stanie, na tej pięknej, czerwonej, afrykańskiej ziemi, to jego serce już tam zostaje na zawsze - zaznacza. - Zobaczyłyśmy zupełnie inną rzeczywistość, co stało się impulsem do jeszcze większego zaangażowania się w działalność misyjną w Polsce.