Duch Święty w życiu i nauczaniu starotestamentowych proroków.
Dzięki wypowiedzianemu na polecenie Jahwe słowu prorockiemu, to, co po ludzku wydawało się niemożliwe, staje się rzeczywistością: „Prorokowałem, zgodnie z nakazem. A gdy prorokowałem, powstał szum i trzask, a kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha (rûaḥ)” (ww. 7-8). Wyraźnie widać już pierwszy skutek: ciała zostały już w pełni uformowane. Wciąż jednak nie posiadały w sobie życia – brak jest w nich „ducha” – tzn. „tchnienia” czyli „oddechu”.
Konieczny jest jeszcze jeden akt – ich ponowna animacja czyli ożywienie. Ukazuje ją majestatyczna scena wieńcząca pierwszą część tekstu. Prorok ponownie zostaje przez Boga zaproszony do współpracy: „Prorokuj do ducha (rûaḥ)! Prorokuj, synu człowieczy, i mów do ducha (rûaḥ): Tak mówi Pan Bóg! Z czterech wiatrów (rûaḥ) przybądź, duchu (rûaḥ), i tchnij (nfḥ) w tych pobitych, aby ożyli!” (w. 9).
Wypowiedzenie słów proroctwa znów przynosi zaskakujący efekt: „Wtedy prorokowałem zgodnie z nakazem, i duch (rûaḥ) wstąpił w nich, i ożyli, i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie!” (w. 10). Można tutaj dostrzec grę słów opartą na wieloznaczności hebrajskiego rzeczownika rûaḥ, który użyty został zarówno na oznaczenie zwykłego „wiatru”, jak i na oznaczenie ożywczego „tchnienia” czyli ludzkiego „oddechu”.