Dziś podczas sesji w Tarnowie można było poznać pisarza w dżinsach oraz z bliska przyjrzeć się dziurze w czole i bielmie na oku Zagłoby.
Towarzystwo Literackie im. A. Mickiewicza Oddział w Tarnowie wspólnie z Zakładem Filologii Polskiej PWSZ w Tarnowie było organizatorem dzisiejszej sesji wieńczącej obchody Roku Henryka Sienkiewicza. - Sesja pokazała, jak czytać Sienkiewicza dzisiaj, w jaki sposób go rozpoznawać. Przede wszystkim iść "w głąb", nie "po powierzchni". To znakomity pisarz, "mistrz umiaru", jak mówi prof. Aleksander Wilkoń - zaznacza Marta Mikosińska, prezes tarnowskiego oddziału TL im. A. Mickiewicza, które istnieje już od 130 lat.
Odbyte przez Sienkiewicza wojaże, o jakich inni mogli tylko pomarzyć, nadały niesamowity koloryt jego biografii. Zwiedził Amerykę, Afrykę, kawałek Azji, w Europie czuł się jak u siebie. - Jego życiorys mógłby się stać podstawą niejednego scenariusza filmowego i zapewniam państwa, byłaby to opowieść fascynująca - przekonywała w swoim wystąpieniu prof. Jolanta Sztachelska z Białegostoku.
Dowodziła, że właściwie Sienkiewicza nie znamy. Kaleczono go, przekształcano i robiono sobie z nim, co każdy miał na myśli. - Nie ma drugiego takiego pisarza, u którego zawłaszczenie symboliczne byłoby tak silne - zaznaczyła, uważając, że trzeba go ze szkoły wyrzucić, żeby go ocalić, a jeśli nie - to przynajmniej zmienić kanon lektur szkolnych, w których zamiast "Janka Muzykanta", który nie nadaje się na dzisiejsze warunki, pojawiłby się jego "Sachem".
Choć Sienkiewicz napisał tę nowelę w Paryżu, jej akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, w mieście Antylopa w stanie Teksas. To właśnie o podróży Sienkiewicza do Ameryki mówiła prof. Sztachelska. Dzięki niej uczestnicy sesji mogli zobaczyć pisarza zupełnie inaczej. Sienkiewicza w dżinsach, w kowbojskim kapeluszu, z karabinem przy boku, jeżdżącego na koniu, który ma oswojonego borsuka i psa.
Takiego Sienkiewicza trudno spotkać w szkole Beata Malec-Suwara
Z kolei prof. Tadeusz Budrewicz z Akademii Pedagogicznej w Krakowie z bliska pokazał dziurę w czole i bielmo na oku Zagłoby, traktując je właściwie jako punkt wyjścia do snucia opowieści o bodaj najważniejszym bohaterze Sienkiewicza. Dowodził z detektywistyczną dociekliwością, iż ten, który doradza hetmanom, to zwykły mistyfikator, ale i tak wszyscy go kochają.
Kiedyś Sienkiewicz czytany był spontanicznie, żywiołowo, dziś poznaje się go z reguły z przymusu, w szkole, znany jest o wiele bardziej z filmów, seriali czy gier komputerowych. To wszystko, według prof. Tadeusza Bujnickiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, powoduje, że otrzymujemy Sienkiewicza spreparowanego. Profesor mówił także o swego rodzaju kosmosie sienkiewiczowskim - wszechobecnych ulicach i pomnikach pisarza i jego bohaterów (i w Tarnowie nie brakuje ul. Sienkiewicza, która sąsiaduje z Kmicica, Wołodyjowskiego i Zagłoby). Apelował nie tyle o zrezygnowanie z Sienkiewicza, co uwolnienie go od stereotypów, XIX-wiecznych frazesów. Odczytanie Sienkiewicza może być zgoła inne, różne od tego, jak czytali go jego współcześni. Zachęcał m.in., by zastanowić się, czy "Trylogia", która według oczekiwań jemu współczesnych powstała "ku pokrzepieniu serc", na pewno taka jest.
Sesję zakończyło czytanie Sienkiewicza w wykonaniu studentów PWSZ - aktorów grupy teatralnej "Słowo daje" prowadzonej przez Stanisława Świdra.