Stulatka z Zaczarnia 18 grudnia świętowała urodziny razem z rodziną i paniami z róży różańcowej, do której należy od 85 lat.
W tym miesiącu zmiana tajemnic róży, do której należy Rozalia Ciochoń z Zaczarnia, była wyjątkowa - z racji jej 100. urodzin. Członkinie róży razem z rodziną zgromadzili się przy stole w pokoju pani Rozalii, który w tę niedzielę posłużył jako ołtarz. Pomyślano nawet o ambonce. Biały obrus, świece, kwiaty i jubileuszowa Msza św., której przewodniczył ks. Robert Filipowicz, proboszcz w Zaczarniu. Była nawet homilia, którą wygłosił ks. prał. Kazimierz Starzec, rezydent w Wielogłowach, budowniczy tamtejszego kościoła, a stąd pochodzący, spokrewniony z panią Rozalią.
- Zawsze cicha, spokojna, pokorna, a w jej życiu praca, modlitwa i dzielenie się z innymi dobrem - mówi o wujence ks. prał. Starzec. Wspomina, kiedy dzieckiem będąc, przybiegał do znajdującego się przy jej domu sadu na jabłka, najlepsze w tym przysiółku, gruszki i śliwki. - Mam też pamiątkę, która zawsze o wujence mi przypomina, ile razy odprawiam Mszę św. Dostałem od niej kielich mszalny na prymicje. Przez to w mojej pamięci rodzina jest zawsze, mimo że rzadko tu bywam - przyznaje. Może okazją do ponownego przyjazdu do Zaczarnia będzie 50-lecie kapłaństwa, które minie w czerwcu?
Pani Rozalia mieszka z najmłodszą córką, ma 6 dzieci, 13 wnuków, 12 prawnuków i 1 praprawnuka. W uroczystości jubileuszowej uczestniczyła także siostra pani Rozalii - pani Weronika. - Mama dużo się modli, słucha wiadomości, ciągle przypomina o tym, co trzeba jeszcze zrobić i doradza w prowadzeniu gospodarstwa - mówi jej córka.
Pani Rozalia (z prawej) z panią Genowefą, 92-latką, także z Zaczarnia Beata Malec-Suwara /Foto Gość A pani Rozalia wszystkim dziękuje za to, co dla niej robią. - Najbardziej to chciałabym, żeby się ludzie modlili, Boga kochali i przepraszali za wszystkie grzechy, a tak to co mogę powiedzieć? Nie mam takiego dobrego rozumu, żeby morały prawić - twierdzi, choć dodaje, że skoro takiego wieku dożyła i to nie najgorzej, to modlitwa działa. - Trudów nie brakowało, ale życie było dobre, w zgodzie, miłości, z teściową i mężem - dodaje.
Pani Rozalia urodziła się w wojnę, 13 grudnia 1916 roku. W czasie drugiej cudem uniknęła śmierci w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Udało jej się uciec z pociągu w Prokocimiu. Na piechotę dotarła do Płaszowa, tam już jej ktoś pomógł.
- W naszym domu w czasie wojny ukrywała się rodzina żydowska, a potem po wojnie partyzanci - opowiada pani Rozalia. Jej brat Tadeusz Podolski był prześladowany przez powojenny rząd. Działał jako żołnierz wyklęty, a potem służył w Amii Krajowej. Ukrywał się przez wiele lat. Raz, kiedy po niego przyszli, ukrył się w piecu chlebowym, tylko tam nie zajrzeli.
- Do dziś nie są jej obojętne losy ojczyzny. Dobrze orientuje się w polityce i komentuje, co się w Polsce dzieje - mówi ks. Filipowicz, który odwiedza ją co miesiąc.
Róża pani Rozalii Beata Malec-Suwara /Foto Gość Do róży różańcowej pani Rozalia należy od 85 lat. - Prowadzę tę różę w przysiółku Okręglik od 52 lat, ale ona jest o wiele starsza, liczy ponoć 96. Pani Rozalia do niej dołączyła 10 lat temu, wcześniej prowadziła inną różę, jeszcze starszą, która powstała na Podlesiu - wyjaśnia Maria Madej, zelatorka.
Panie co miesiąc na zmianie tajemnic spotykają się w domu pani Rozalii. - Taka tradycja jest w Zaczarniu. Z 19 róż, jakie są w parafii, tylko dwie spotykają się w kościele, chociaż pewnie tylko dlatego, że prowadzi je jedna pani i nie zmieściłaby w domu 40 osób - mówi proboszcz.
Posłuchaj recytacji wiersza J.I. Kraszewskiego "Dziad i baba" w wykonaniu pani Rozalii:
Dziad i baba w wykonaniu stulatki z Zaczarnia
Gość Tarnowski