Czy Mieszko I przyjął chrzest bo uznał, że mu się to opłaci?
W Mielcu odbyła się 21 grudnia sesja naukowa „Wielka Nowenna i Millenium chrztu Polski” będąca zamknięciem obchodów jubileuszu 1050. rocznicy chrztu Polski w województwie podkarpackim.
- Cieszę się, że tu jesteśmy, że jest młodzież, bo zależy nam na tym, by wiedza o naszej historii budowała naszą tożsamość i nasze „dziś” - mówił starosta mielecki Zbigniew Tymuła, który rozpoczął sesję. Poprowadził ją Adam Pęzioł z podkarpackiego Komitetu Obchodów Jubileuszu, który od stycznia 2016 roku do dziś przygotował 15 sesji naukowych i koncertów. Odbyły się one w wielu miastach i zakątkach Podkarpacia, a także poza jego granicami, nawet poza granicami Polski, bo jedna z sesji odbyła się w Wilnie, a inna we Lwowie.
W spotkaniu mieleckim wziął udział marszałek województwa Wiesław Ortyl. - Mam wrażenie, że w Polsce nieco ten jubileusz, mimo wielu wydarzeń, został przespany, przemilczany. Skala obchodów była, jak sądzę, mniejsza, niż ranga tego jubileuszu. Mam jednak przekonanie, że na Podkarpaciu należycie doceniliśmy to, co wydarzyło się tak dawno temu, co było niezwykłe, co zdecydowało o tym, kim jesteśmy - mówił Wiesław Ortyl.
Pierwszy referat o chrzcie Mieszka i jego religijności empirycznej wygłosił amerykański historyk polskiego średniowiecza Philip Steele. W badaniach historycznych był on prawdopodobnie pierwszą osobą, która zwróciła uwagę na religijne motywy chrztu Mieszka. Dotąd bowiem mówiono o przyczynach politycznych, militarnych, społecznych. - Proszę wybaczyć żart, ale w czasach Mieszka I pomysł na społeczne zjednoczenie plemion pod wpływem chrztu było czymś w rodzaju tego, jakby dziś prezydent Duda zaproponował, aby w ramach zjednoczenia społeczeństwa wszyscy przyjęli islam - mówił.
Jego zdaniem, motywy Mieszka I były stricte religijne. Można o tym wnosić zarówno z badań źródeł, jak i posługiwania się komparatystyką, uwzględniając szerokie tło obyczajowe, kulturowe w Europie. – Nie jest prawdą, że przed chrztem Mieszko I był ateistą. Ludzie średniowiecza byli bowiem religijni, zawsze poszukiwali jakiegoś wsparcia u swoich bogów, jakichkolwiek mieli. W celu ich przebłagania, zjednania przychylności odprawiali gusła, obrzędy etc. Po co? Aby zapewnić pomyślność doczesną. Władcy pytali zatem kapłanów, a ci bogów, czy zboże obrodzi, kiedy zaatakować wroga, jak poprowadzić wojnę. Znamy dokumenty kościelne, w których instruuje się misjonarzy i księżniczki chrześcijańskiego pochodzenia, które miały szansę poślubić pogańskich władców, by przedstawiały chrześcijaństwo, Boga Jedynego, jako tego, który pomoże zapewnić powodzenie księstwu temu, kto w Niego uwierzy - opowiadał Philip Steele.
Wiara ta na początku nie była pogłębiona, miała charakter merkantylny, ale i dużą siłę. Niemniej jednak zdaniem Steele'a były przypadki, np. na terenach dzisiejszej Anglii, która została schrystianizowana, że zastanawiano się, czy przypadkiem nie odbudować świątyń dawnych bogów. Działo się to dlatego, że wczesnośredniowieczni konwertyci mieli dużą trudność w uchwyceniu różnicy między kultem pogańskim a wiarą chrześcijańską. Dlatego powody, dla których ludzie średniowiecza porzucali pogaństwo na rzecz chrześcijaństwa, mogą wydawać się z dzisiejszej perspektywy trochę merkantylne. Oczekiwali bowiem od Boga sowitej, należnej odpłaty za czynności liturgiczne
- Mieszko uwierzył, że chrześcijański Bóg skuteczniej mu pomoże w jego doczesnych zamiarach. Jego nawrócenie wynikało z pobudek religijnych, a nie z chłodnej kalkulacji politycznej. Decyzja była autentycznie religijna, tyle że z kategorii ''religijności empirycznej'', która dotyczy bardziej zapewnienia sobie doczesnych korzyści, a mniej zbawienia i nagrody w niebie - mówił w Mielcu Philips Steele.