"Kościół katolicki a wolny rynek" to tytuł wykładu, jaki o. Jacek Gniadek SVD wygłosił 4 stycznia w Nowym Sączu.
- Jestem zwolennikiem wolnego rynku, ponieważ chcę poszerzyć przestrzeń wolności, której w naszym życiu ekonomicznym jest bardzo mało - mówił podczas wczorajszego wykładu w Nowym Sączu misjonarz werbista o. Jacek Gniadek. Uważa, że bieda jest pochodną systemu, w którym żyjemy, ale nie ma ona nic wspólnego z wolnym rynkiem.
Uważa, że ekonomii i religii nigdy nie powinno się rozdzielać. - Podstawą ekonomii nie może być człowiek sztuczny, taki, który nie istnieje. Homo religiosus i homo oeconomicus to ten sam człowiek, który jest jeden. Łączę to, co inni dzielą, a co nigdy nie powinno być podzielone - mówi o sobie, przekonując, że to, że ktoś w niedzielę chodzi to kościoła, ma także przełożenie na jego codzienne życie.
Przywoływał encyklikę Jana Pawła II Centesimus annus, która jest punktem odniesienia do jego analiz. Powoływał się także wielokrotnie na Ludwika von Misesa i austriacką szkołę ekonomii.
- Wolność jest darem, oczywiście niesie za sobą pewne zagrożenia, ale jest przede wszystkim darem. Wolności nie powinniśmy się bać - mówił do zebranych w auli przy nowosądeckiej bazylice. Uważa, że na podstawie dwóch przykazań dekalogu - nie zabijaj i nie kradnij - możemy zbudować sobie najbardziej sprawiedliwy system społeczny. - Właściwie tylko one są potrzebne do zbudowania tezy o wolnym rynku - dodał.
O. Gniadek przekonuje, że różańca i portfela nie należy rozdzielać, ponieważ należą do tego samego człowieka Beata Malec-Suwara /Foto Gość Przekonywał, że Bóg nam nie chce niczego narzucać, daje nam Dekalog, ale to my sami musimy go wybrać i ustanowić go mapą drogową swojego życia. - To człowiek musi wybrać pomiędzy życiem, które daje Dekalog, a śmiercią, która jest odrzuceniem przykazań - mówił.
Opowiada się za państwem minimum, które pozwala ludziom działać. To wtedy traktuje ich z godnością, ponieważ oddaje im to, co jest słuszne, a więc to że są rozumni i wolni. - W życiu nie chodzi o to, żebyśmy mieli pełne półki w sklepach, samochód, dom czy mieszkanie. One są jedynie środkami, a nie celem naszego życia - przekonywał.
Ludzie powinni mieć wolność do działania, abyśmy byli tacy jak Bóg chciał. On stworzył nas na swoje podobieństwo, a to według o. Gniadka najbardziej się spełnia, kiedy człowiek jest twórczy w swoim działaniu, aktywny i przedsiębiorczy. Aby taki był, musi działać w przestrzeni wolności.
- Nie jestem też anarchokapitalistą - zastrzegł. - Z natury jesteśmy naiwni, niedoskonali i grzeszni. W wielu przypadkach rezygnujemy ze swojej wolności z wyboru, a nie dlatego że ktoś nas do tego zmusił. Świat idealny, w którym ktoś nie będzie naruszał czyjejś wartości, jest utopią. Gdyby było inaczej, Bóg nie dałby nam Dekalogu i nie musiałby mówić "nie kradnij". Człowiek w swej grzeszności pożąda cudzej własności - mówił. Dlatego jeżeli budujemy tezę o wolnym rynku musimy wziąć pod uwagę realnego człowieka skażonego grzechem.
Zauważa przy tym, że nie wszystko, co jest zgodne z prawem, jest moralne. Za niemoralne uważa opodatkowanie pracy, podatek dochodowy traktuje jako karanie ludzi za przedsiębiorczość, a praca na czarno według niego nie zawsze musi być nieuczciwa.
Wielu słuchających z aprobatą przyjęło to, do czego próbował przekonać werbista Beata Malec-Suwara /Foto Gość Z kolei dobrem wspólnym dla niego nie są dobra materialne, ale zewnętrzne warunki, które mają człowiekowi zapewnić wolność. Na człowieka patrzy jako na potencjał, chce widzieć w nich talenty, które mogą go rozwinąć. - Wolność jest przestrzenią, w której człowiek powinien je realizować. Praca nie jest celem człowieka - powtarzał.
Twierdzi za Klemensem Aleksandryjskim, że rzeczy same w sobie nie mają wartości. Ich wartość nadaje im człowiek w określonej relacji, czasie i kontekście geograficznym. - Woda wcale nie musi być tańsza od diamentu - mówił, przekonując, że kiedy znajdujemy się w miejscu, gdzie brakuje wody, a to ona jest niezbędna każdemu do życia, to zyskuje ona dla nas większą wartość niż diament, który mamy w kieszeni.
- Zysk nie ma nic wspólnego z chciwością, która jest grzechem. To zysk pokazuje nam, że firma działa właściwie. W momencie podejmowania decyzji człowiek zawsze kieruje się zyskiem. Wszystko robimy dla zysku, choć nie zawsze ma on z kolei materialną wartość - przekonywał, mówiąc, że dążenie do świętości także niesie za sobą zysk.
To dlatego egoizm będący troską o swoją duszę i zbawienie nie jest zły, jest czymś naturalnym. Praca, działalność, usługi mają mi służyć w osiągnięciu celu, jakim dla chrześcijanina jest zbawienie. Znawca ekonomii wolnorynkowej uważa, że nie jesteśmy w stanie przestać myśleć w kategoriach zysku i straty także w sferze religijnej.