Nie żyje Stanisław Bryndal - artysta rzeźbiarz z Ołpin. Jego pogrzeb odbył się 18 stycznia.
Stanisław Bryndal urodził się w 1957 roku. Był absolwentem Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara w Zakopanem.
W latach 1977 - 1982 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Rzeźby. Dyplom wykonał w pracowni prof. Zofii Demkowskiej.
W latach 1983 - 1986 pracował jako asystent profesora Jana Kucza na Wydziale Rzeźby warszawskiej ASP.
Osiadł w rodzinnych Ołpinach, gdzie miał swoją pracownię artystyczną. Zmarł 15 stycznia 2017 roku.
- Byliśmy sąsiadami - wspomina ks. dr Edward Gabryel. - To był bardzo skromny, uczciwy, życzliwy człowiek. Nienachalny, ale i chętnie pomagający, na przykład w zrobieniu kościelnych dekoracji. Dał się poznać jako chrześcijanin o pięknym życiu duchowym, głębokim wnętrzu - dodaje kapłan.
„Gość Tarnowski” odwiedził go podczas wakacyjnych podróży po diecezji tarnowskiej:
- Ja to proszę pana żyję z boku, w Ołpinach - mówił otwierając drzwi swego skromnego drewnianego domku. Jego prace są rozsiane po całym świecie. Żył skromnie w rodzinnych Ołpinach. Z wyboru.
Chrystus nauczający
Grzegorz Brożek /Foto Gość
- Tu nad stawem mam galerię. Jest Jezus uciszający fale, św. Piotr w łodzi, aniołów niemało. Znam tu każdą roślinkę. Słychać, jak przelewająca się woda wydaje w każdym miejscu inny dźwięk? - oprowadzał po ogrodzie artysta.
- Chrystus Frasobliwy nad tym Jeziorkiem Galilejskim to dla Maćka Berbeki, znanego alpinisty. Przyjaźniliśmy się. Był tu u mnie wiele razy. Dawałem mu za każdym razem anioły, żeby go strzegły. Niestety, zginął na Broad Peak - opowiadał.
Miniatury pana Stanisława
Grzegorz Brożek /Foto Gość
Anioły to ważny, ale jedynie odprysk twórczości Bryndala. - Między drugim daniem a kompotem - mówił z uśmiechem. Niesamowite są na przykład miniatury pana Stanisława.
- To odlewy wielkości 2-3 centymetrów, w srebrze czy innych metalach, całych scen - podpowiada mi Renata Górka, szefowa centrum kultury. Miniatury są niezwykłe, świadczą o niezwykłej wyobraźni i wrażliwości artysty. Artysty mało znanego, nie zabiegającego o reklamę.
Żył bez telefonu, internetu. - To wszystko, ta nowoczesność, to jest taki kurz na dziele stworzenia - mówił pan Stanisław. W sztuce szukał prawdy. W Ołpinach było mu dobrze. Przy autostradzie życia mógłby się nie odnaleźć.