Po wizycie Grzegorza Schetyny, czyli takie zdarzenia nie powinny mieć miejsca w pobożnym Tarnowie.
Do Tarnowa przyjechał G. Schetyna. Spotkanie z lokalnymi działaczami PO i sympatykami tej partii odbyło się, z trudem, w sali Lustrzanej.
Niestety, na spotkanie weszli przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, którzy zakłócali przebieg spotkania. Było ono jednak kontynuowane dopiero po zjawieniu się policji.
Chciałbym nieśmiało przypomnieć, że przeciwnicy PiS i prezydenta Andrzeja Dudy nie zachowywali się odpowiednio podczas spotkania głowy państwa z mieszkańcami Starego Sącza, gdzie prezydent przyjechał odebrać tytuł Honorowego Obywatela Miasta. A organizatorka pikiety nazwała mieszkańców Starego Sącza "motłochem".
Wówczas członkowie KOD nie uważali - tak, jak burmistrz Ryglic, który mówił w Radiu RDN Małopolska o zachowaniu młodych ludzi w Tarnowie - że "jak gość przyjeżdża, to trzeba go uszanować".
Nie pochwalam takich zachowań z jednej i z drugiej strony, ale "warszawka" przyzwyczaiła już niektórych, że wolno. Ryba psuje się od głowy i może warto byłoby zastanowić się, kto jest tak naprawdę odpowiedzialny za te i podobne zachowania. Chciałoby się im powiedzieć za krakowskim pieśniarzem: "Nie przenoście nam stolicy do Tarnowa".
Dziwi mnie z drugiej strony fakt, że w związku z zakłócaniem spotkania w Tarnowie napisano od razu list do ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka z zapytaniem, jakie kroki podjął w sprawie zakłócenia i skandalicznych wypowiedzi Młodzieży Wszechpolskiej.
Przecież na miejscu byli prezydent miasta, samorządowcy, Straż Miejska za drzwiami, która czekała "na wsparcie". Może trzeba było napisać też do papieża, bo takie zdarzenia nie powinny mieć miejsca w pobożnym Tarnowie.