Ks. Piotr Kluza opowiada o tym, jak się żyje wśród muzułmanów w Kazachstanie.
Ks. Piotr Kluza, misjonarz z diecezji tarnowskiej, pracuje w Chromtau w Kazachstanie. – To niewielkie miasteczko, liczące 25 tysięcy mieszkańców. Jego nazwę można przetłumaczyć na „Góra Chromu”, ponieważ mieszczą się tutaj kopalnie chromu, głębinowe i odkrywkowe. To drugie miejsce na świecie pod względem jakości chromu – mówi ks. Piotr.
Misjonarz buduje w Chromtau kościół. Świątynia jest już prawie wykończona, zostały jeszcze drobne roboty. W sumie budowa trwała 3 lata, a poświęcenie zostało zaplanowane na 25 czerwca.
Specyfiką Kazachstanu jest to, iż nie wolno poza przestrzenią kościoła, głosić ewangelii. Dlatego przy świątyniach powstają zaplecza duszpasterskie. – Od początku powstania tego zaplecza wykorzystujemy je na spotkania. Mamy salę teatralną, możemy robić krótkie oazy dla dzieci z noclegami i wyżywieniem. Kaplica może pomieścić około 100 osób. Kiedy powstawał kościół martwiłem się, kiedy ławki w nim będą zapełnione. I na Pasterkę 2016 roku wszystkie miejsca były zajęte – cieszy się ks. Piotr.
Wspólnotę, która gromadzi się na modlitwie, tworzą m.in. potomkowie Niemców, a także osoby należące kiedyś do Cerkwi. Najstarszy członek parafii, kobieta, ma 79 lat. Jest Niemką z odesskich stron, przesiedloną w latach komunizmu, aż do Kazachstanu.
Większość mieszkańców Chromtau to muzułmanie. Znajduje się tutaj meczet. Został wybudowany przez firmę wydobywającą chrom. Ta sama firma wybudowała też cerkiew prawosławną jako prezent dla mieszkańców miasta. Choć prawosławni stanowią niewielki ułamek wszystkich mieszkańców.
Kościół katolicki pozyskał ziemię pod budowę świątyni w 2008 roku. – Na tym terenie był cmentarz. Chowano tu zesłańców. Miasto nie wiedziało, co zrobić z tą ziemią. Przekazano nam ją pod warunkiem, że zaopiekujemy się tym cmentarzem. Mam wrażenie, jakby ci zmarli wyprosili tę ziemię dla Kościoła – mówi misjonarz.
Świątynię dla katolików wybudowali muzułmanie. – To oczywiście wykonawcy, murarze, cieśle i inni fachowcy. Wyrzucano im, że budują kościół, ale oni traktowali to jako swoją pracę, sposób na zarobek. W Kazachstanie przynależność do wspólnoty muzułmańskiej ma podłoże etniczne. Jeśli urodziłeś się Kazachem, to jesteś muzułmaninem. Nie możesz przejść do innej religii. Przywiązanie do islamu jest więc bardziej kulturowe. Nie możemy z tego względu głosić ewangelii poza świątynią, ale apostołami są dzieci i młodzi, którzy do nas przychodzą. One po prostu opowiadają o tym, czego tu doświadczyły, swoim rówieśnikom. Przyprowadzają ich – to taka jeszcze nie, ale bardzo już blisko, pantoflowa poczta ewangelizacyjna. To są cuda Boże – uśmiecha się misjonarz.
Ksiądz katolicki i prawosławny oraz mułła spotykają się na uroczystościach państwowych. – Zawsze nas zapraszają, mamy nawet taki obowiązek, żeby być. Każdy musi być w swoim stroju duchownym, sadzają nas razem, robią obowiązkowe zdjęcie. Znamy się bardzo dobrze, rozmawiamy ze sobą, nigdy nie odczułem jakiejś nieżyczliwości – opowiada ks. Piotr.
Z okazji 25-lecia niepodległości Kazachstanu władze wyróżniły duchownych dyplomami uznania za współpracę. – Dostaliśmy nawet po czajniku bezprzewodowym. To znak, że nas zauważają, szanują, jakoś akceptują. To wszystko się jednak dzieje bardzo powoli. Najpierw Kościół musi zaznaczyć swoją obecność, potem pokazać Kazachom, że nie chcemy im zrobić czegoś złego. Następnie pokazać, że robimy coś dobrego, przydatnego społecznie, jeszcze bez ewangelizowania. Dopiero na końcu przychodzi czas na pytania dotyczące wiary, Chrystusa – wyjaśnia ks. Kluza.