Niedawno nie chcieli tam wieży z figurą Matki Bożej, teraz nie chcą biblioteki…
Miasto chce – jak sądzę – wybudować nowy gmach Miejskiej Biblioteki Publicznej za 20 milionów złotych, starając się o to, by projekt dofinansowała Unia w 85 procentach. Nie wiadomo, czy to się uda zrobić, ale nie w tym problem.
Jak zwykle przy tego typu pomysłach wraca jak bumerang pytanie „po co?”. Przecież Polacy (mielczanie też?) nie czytają, książki można sobie kupić w księgarniach, sławni autorzy nie przyjeżdżają do małych miasteczek i tak dalej, i tak dalej… Zastanawiam się, dlaczego niektórzy tak się wstydzą swojego miasta zasłaniając się krzywdzącymi uogólnieniami?
Za te pieniądze przecież można zrobić kolejne kilometry chodników, ścieżek rowerowych, wyremontować jakąś drogę. Powodów znalazłoby się tysiące. Ich wynajdywanie może jednak przeszkodzić w tym, że straci się z oczu to, co w tym wszystkim ważne, czyli troskę o kulturę, o danie ludziom kolejnej, lepszej możliwości duchowego, intelektualnego rozwoju.
Nowa biblioteka z pewnością będzie temu służyć. Cóż z tego, że zamiast takiej instytucji kultury powstanie na przykład więcej chodników, jeśli będą po nich chodzić „sami wiecie kto”. Dzięki nowym możliwościom, jakie da nowa biblioteka, będzie ich choć trochę mniej, a to już dużo.