O Polonii na świecie, która jest nawet w Salem, zdaje się - nieprzypadkowo, podróżach i polskiej Yerba Macie w Argentynie mówi bp Wiesław Lechowicz, delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej.
Ksiądz Biskup liczył, ile kilometrów przemierzył za Polakami na świecie?
Nie, kilometrów nie liczyłem, natomiast w ubiegłym roku byłem blisko 150 dni poza granicami kraju. W tym roku sądzę, że będzie podobnie. Oczywiście wiele obowiązków mam też w Warszawie, gdzie znajduje się Biuro ds. Duszpasterstwa Emigracji, ale moje miejsce jest wśród Polonii.
Ilu Polaków żyje poza krajem i w jakich zakątkach świata?
Polaków można spotkać wszędzie. Przyjmuje się, że około 20 milionów osób żyjącyących poza granicami polski ma polskie korzenie.
Która z podróży Księdza Biskupa była najbardziej egzotyczna?
Póki co do Argentyny. Tam na przełomie XIX i XX wieku żyło ponad 150 tys. Polaków. Dziś te liczby się kurczą i ograniczamy tam liczbę ośrodków duszpasterskich do minimum. Nadal jednak w samym Buenos Aires jest 15 tys. ludzi mających polskie paszporty, a więc sporo. Wśród nich pracują ojcowe bernardyni oraz siostry zakonne, józefitki i werbistki.
Byłem zaskoczony znajomością języka polskiego przez przedstawicieli szóstego czy siódmego pokolenia polskich emigrantów. Wizyta w stolicy Argentyny pozwoliła mi trochę pochodzić śladami kard. Bergoglio – papieża Franciszka. Dzięki temu lepiej rozumiem jego wrażliwość na kwestie społeczne i ochrony najsłabszych i najbiedniejszych.
Duże skupisko śladów polskich znajduje się na północy Argentyny – w regionie Missiones, blisko Paragwaju i Brazylii. Pracują tam między innymi polscy bernardyni i redemptoryści. O poprzednich pokoleniach Polaków mówią nazwy miejscowości takie jak Wanda czy Święty Kazimierz, kaplice, obrazy Matki Bożej Częstochowskiej. Byłem wzruszony, kiedy stanąłem przy krzyżu misyjnym postawionym na początku XX wieku, który przetrwał po dzień dzisiejszy, albo przy pomniku, który postawili Polacy w 1918 roku z racji odzyskania przez Polskę niepodległości.
W Missiones Polacy po dzień dzisiejszy dbają o swoją tożsamość polską i katolicką. Kultywują polski folklor i zwyczaje związane z obchodami świąt. Zbierają pamiątki, które przypominają im Polskę i Polaków, którzy przybyli w te regiony na początku XX wieku. Stosunkowo dobrze posługują się językiem ojców. Zazwyczaj dobrze sobie radzą w miejscowym środowisku. Między innymi miałem okazję zwiedzić fabrykę herbaty Yerba Mate, prowadzonej obecnie przez wnuków Polaka, który przybył do tego kraju w I połowie XX wieku. Produkowana tam herbata Amanda jest trzecim miejscu, jeśli chodzi o zakres produkcji i popularność jej spożycia w całej Argentynie.
Niezapomniane wrażenie pozostawiła też we mnie wizyta w kanadyjskich Kaszubach, kilka godzin jazdy samochodem od Toronto. Oprócz kościoła pamiątką po Polakach są krzyże i kaplice przydrożne, nigdzie indziej w Kanadzie nie spotykane.
Chce jednak dodać, że każde spotkanie z Polakami jest dla mnie dużym przeżyciem, bez względu na miejsce pobytu.
A gdzie ostatnio najchętniej Polacy wyjeżdżają?
Do Niemiec i Skandynawii. W Norwegii mamy kilka ośrodków duszpasterskich, m.in. w Oslo, Drammen, Bergen, Stavanger. Nawet kilku księży z diecezji tarnowskiej tam pracuje. Mam wrażenie, że Brexit osłabił falę wyjazdów na Wyspy Brytyjskie.
Z jakimi problemami muszą się zmierzyć?
Problemem jest konfrontacja ze światem obcym kulturowo, często przy tym negatywnie nastawionym do religii. Pokusa związana z szybkim dorobieniem się, znalezieniem lepszej pracy, mieszkania, oddala na drugi plan potrzeby natury religijnej i duchowej. Najbardziej na emigracji cierpią małżeństwa i rodziny, które żyją w oddaleniu. Ponadto pojawia się spora ilość zawieranych małżeństw mieszanych. Dlatego ostatnio podjęliśmy działania zmierzające do powstania poradni rodzinnych w większych ośrodkach polonijnych w Niemczech, Anglii czy Francji. Zależy nam także na formacji młodych ludzi. W ubiegłym roku miał miejsce w Warszawie, niejako przy okazji Światowych Dni Młodzieży, Kongres Młodzieży Polonijnej.
Jako duszpasterze polonijni musimy docierać do młodych i stwarzać im możliwości dojrzewania w wierze i zaangażowania w Kościele, jeśli nie chcemy, by współczesne fale ateizmu, materializmu i liberalizmu pochłonęły ich bez reszty. Niestety, czasami nawet we wspólnotach kościelnych, zwłaszcza w krajach Europy Zachodniej, obserwujemy jakby pogodzenie się ze współczesną cywilizacją, która nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Obserwowana bierność czy źle pojęta tolerancja, milcząca zgoda na relatywizm moralny i brak szacunku wobec wartości i symboli chrześcijańskich na pewno nie pomagają naszym rodakom w wyznawaniu i praktykowaniu wiary.
Nie jest łatwo żyć na Zachodzie...
Dzieci z polskich katolickich rodzin idą do szkoły, gdzie w klasie mają ok. 20 koleżanek i kolegów, z których w najlepszym przypadku jedna czy dwie osoby są katolikami, a przy tym się zdarza, że tylko jedynymi praktykującymi są Polacy. To deprymuje, ale i może dopingować do dojrzałej wiary i dawania świadectwa. Znam przykłady Polaków, którzy dopiero za granicą odkryli Boga i Kościół. Jednakże reguła jest taka, że kto ma za sobą bliższy związek z parafią czy ze wspólnotą kościelną, ten i w kontekście obojętnym czy wrogo do religii nastawionym, pozostanie wierny i praktykom religijnym i życiu opartym na Ewangelii.
Można powiedzieć, że duszpasterstwo polonijne jest papierkiem lakmusowym duszpasterstwa w Polsce. Dlatego jeżeli nie więcej niż 15 proc. Polaków chodzi regularnie za granicą do kościoła, to jest to znak, że tzw. duszpasterstwo podstawowe, masowe nie wystarcza do dojrzałej wiary. Stąd zależy mi na tym, żeby duszpasterstwo polonijne było duszpasterstwem skupionym w małych wspólnotach modlitewnych, biblijnych, apostolskich. To wymaga współpracy duchownych z osobami świeckimi. Jest nas dużo, ale nie na tyle, żebyśmy byli w stanie jako księża podołać wszystkim wyzwaniom. Duszpasterstwo na emigracji nie może się ograniczać jedynie do odprawiania Mszy św. To za mało, by uzyskać dojrzałość w wierze, która rodzi się ze spotkania z Chrystusem we wspólnocie Kościoła. Dojrzałość ta jest procesem i wymaga czasu.
Ilu polskich księży pracuje za granicą?
Około 2 tysięcy księży zajmuje się duszpasterstwem polskojęzycznym. Najwięcej w Europie, a na drugim miejscu są Stany Zjednoczone Ameryki. Tam Polaków jest jeszcze dosyć dużo, ale Polonia amerykańska różni się od Polonii w Europie. W Europie podczas nabożeństw spotykają się w większości ludzie młodzi, młode małżeństwa z dziećmi. Przychodzą do kościoła nie ze względu na zewnętrzne czynniki, ale z potrzeby wyznawania wiary i dzielenia się nią z innymi. To ludzie świadomi, kim są, niejednokrotnie z ciekawymi pomysłami służącymi ożywieniu wiary wśród naszych rodaków.
W tej chwili myślę o młodych ludziach, którzy założyli Katolickie Radio Londyn. Prowadzą nie tylko audycje, ale i wychodzą z wieloma inicjatywami do rodzin. Potencjał jest duży. Inny przykład z Wielkiej Brytanii to chór „Amen”. Tworzy go kilkudziesięciu Polaków z wykształceniem muzycznym i nie przeszkodziło im nawet to, że mieszkają w różnych miastach w Anglii. Z kolei w Niemczech młodzież polskiego pochodzenia gromadzi się w grupie „Orły”, spotyka się systematycznie kilka razy w roku, by podczas weekendu modlić się, rozważać słowo Boże i dzielić doświadczeniem wiary. Sami układają sobie program formacji. Zapraszają księży do przeprowadzenia konferencji i posługi sakramentalnej. We Francji, w Paryżu, młodzi Polacy założyli stowarzyszenie „Pomost” zajmujące się naszymi rodakami przeżywającymi poważne problemy, głównie bezdomnymi i uzależnionymi.
Kilka dni temu zakończyły się kongresy ewangelizacyjne w Niemczech i Francji, które prowadziła Szkoła Nowej Ewangelizacji pod kierunkiem bp Grezgorza Rysia. Jaka myśl im przewodziła?
Pomysł na ich organizację zrodził się kilka lat temu podczas rozmowy z bp. Rysiem. Byliśmy wtedy na rok przed obchodami 1050-lecia chrztu Polski. Pomyśleliśmy, że skoro Polacy przyjęli chrzest z Europy, a teraz po tylu latach, kiedy tam chrześcijaństwo przeżywa kryzys, to może jest okazja, żeby się odwdzięczyć. Oczywiście, chodzi o to, żeby pracować nad dojrzałością naszej wiary, żebyśmy jako Polacy byli świadkami wiary w Europie i nieśli ją przykładem swojego życia.
Pierwszy taki kongres ewangelizacyjny odbył się w Niemczech od 25 do 30 kwietnia w Schönstatt koło Koblencji. Z kolei od 28 do 30 kwietnia trwał w Paryżu, a we wrześniu odbędzie się w Anglii, w Swindon i Manchester. Miejmy nadzieję, że to będą takie iskierki, które rozpalą duszpasterstwo polonijne zgodnie z wezwaniem papieża Franciszka, który apeluje do duszpasterzy o to, by wychodzili do ludzi, włączali się w ich życie, towarzyszyli im, razem z nimi świętowali i zbierali owoce. To pewien skrót myślowy, ale oddający istotę nowej ewangelizacji i nawrócenia pastoralnego.
Jeśli Polacy będą wzrastali w wierze, wniosą też Bożego ducha w świat.
Kilka tygodni temu byłem w okolicach Bostonu, w Stanach Zjednoczonych. Tam miejscowy biskup zaproponował Polakom mieszkającym w Salem (naturalnie nazwa kojarzy się z czarownicami), gdzie jest bardzo dużo satanistów i sekt, żeby w kościele, w którym gromadzi się Polonia, powstało diecezjalne sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Pomysł ten bardzo mnie ucieszył, ale żeby tam mogło powstać sanktuarium, to tamtejsi Polacy muszą najpierw sami poznać, czym jest Miłosierdzie Boże, żyć nim i stawać się jego apostołami. Kiedy sami będziemy letni i obojętni, to nie będziemy mieli się czym dzielić.
Kiedyś w rozmowie z kard. Nicholsem [prymas Anglii – przyp. redkacji] zapytałem go, jak ocenia duszpasterstwo polskojęzyczne. Powiedział, że najbardziej sobie ceni naszą religijność ludową. Przyznał, ze w Anglii przestano zwracać uwagę na takie aspekty jak procesja, nabożeństwa do Matki Najświętszej, odpusty i iść w kierunku racjonalizacji wiary, źle rozumianej poprawności teologicznej.
Nie możemy zamykać się tylko w naszym polskim gronie, ale wychodzić i w dobrym znaczeniu tego słowa integrować się przy zachowaniu specyfiki naszego duszpasterzowania i praktykowania wiary.
Czy są takie miejsca na świecie, gdzie żyją Polacy, a nie ma Mszy po polsku?
Co jakiś czas przychodzą takie prośby, ale niestety nie jesteśmy w stanie wszystkim zadośćuczynić. Ostatnio dostałem taką prośbę z Kanady, gdzie w odległości 100 km nie ma polskiego księdza. Natomiast w Europie siatka kościołów, gdzie celebrowane są Msze w języku polskim jest dosyć gęsta. W sumie w całym świecie mamy około 1,5 tysiąca kościołów i kaplic, gdzie odprawiane są regularnie nabożeństwa w języku polskim.
Na stronie internetowej Duszpasterstwa Emigracji Polskiej (www.emigracja.episkopat.pl) oraz Instytutu Duszpasterstwa Emigracyjnego (emigracja.chrystusowcy.pl) można znaleźć adresy wszystkich kościołów na świecie, gdzie odprawiane są Msze św. w języku polskim.